Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.
17
HOUSTON, SZÓSTA PO POŁUDNIU
Europa już śpi pod szorstkim pledem granic
i dawnych nienawiści; Francja przytulona
do Niemiec, Bośnia w objęciach Serbii,
Sycylia samotna w błękitnym morzu.
Tutaj jest wczesny wieczór, pali się lampa
i szybko gaśnie ciemne słońce.
Jestem sam, trochę czytam, trochę rozmyślam,
trochę słucham muzyki.
Jestem tam, gdzie jest przyjaźń,
ale nie ma przyjaciół, gdzie rośnie
oczarowanie, ale nie ma czarów,
tam, gdzie śmieją się umarli.
Jestem sam, bo Europa śpi. Moja ukochana
śpi w wysokim domu pod Paryżem.
W Krakowie i w Paryżu moi przyjaciele
brodzą w tej samej rzece zapomnienia.
Czytam i rozmyślam; w pewnym wierszu
znalazłem słowa Zdarzają się ciosy tak straszne..
- Nie pytaj! Nie pytam. W ciszę wieczoru
wdziera się policyjny helikopter.
Poezja wzywa do wyższego życia,
ale to, co niskie jest równie wymowne,
głośniejsze niż język indoeuropejski,
silniejsze niż moje książki i płyty.
Tutaj nie ma słowików ani kosów
o słodkiej, smutnej kantylenie,
tylko ptak-szyderca, który naśladuje
i przedrzeźnia wszystkie inne głosy.
18
Poezja wzywa do życia, do odwagi
w obliczu cienia, który się powiększa.
Czy umiesz spojrzeć spokojnie na Ziemię
- jak idealny kosmonauta?
Z niewinnej indolencji, z Grecji lektur
i z Jerozolimy pamięci wynurza się nagle
wyspa wiersza, wyspa bezludna,
którą odkryje kiedyś nowy Cook.
Europa już śpi. Zwierzęta nocy,
melancholijne i drapieżne,
wyruszają na łowy, na śmierć.
Niedługo także Ameryka zaśnie.
19
BARBARZYŃCY
To my byliśmy barbarzyńcami.
To przed nami drżeliście w waszych pałacach.
Na nas czekaliście z bijącym sercem.
To o naszych językach mówiliście:
chyba składają się wyłącznie ze spółgłosek,
z szelestów, szeptów i suchych liści.
To my żyliśmy w czarnych lasach.
To nas bał się Owidiusz w Tomi,
to my czciliśmy bogów o imionach,
których nie umieliście wymówić.
Ale my także zaznaliśmy samotności
i lęku, i zapragnęliśmy poezji.
20
SENZA FLASH
Senza flash! „Bez fleszu!"
(instrukcja często słyszana we włoskich galeriach)
Bez płomienia, bez nocy bezsennych, bez żaru,
bez łez, bez wielkiej namiętności, bez przekonania,
tak będziemy żyli; senza flash.
Spokojnie i miarowo, posłusznie i sennie,
dłonie poplamione czarną farbą gazet codziennych,
twarze tłuste od kremu; senza flash.
Uśmiechnięci turyści w bardzo czystych koszulach,
Herr Lange i Miss Fee oraz Monsieur et Madame Rien
wejdą do muzeum; senza flash.
Staną przed obrazem Piero delia Francesca, na którym
Chrystus, prawie obłąkany, wynurza się z grobu,
zmartwychwstały, wolny; senza flash.
I może wtedy stanie się coś nieprzewidzianego:
poruszy się serce, ukryte pod gładką bawełną,
zapadnie cisza, błyśnie flesz.
21
DLA CIEBIE
Dla ciebie - może śpisz teraz, w chmurze
wełnianych snów - piszę nie tylko ten wiersz.
Dla ciebie zwycięskiej, uśmiechniętej, pięknej,
ale także dla ciebie smutnej, pokonanej
(chociaż nigdy nie zdołam zrozumieć,
kto mógłby pokonać ciebie!),
dla ciebie nieufnej, niespokojnej,
dla ciebie piszę wiersz za wierszem,
jakbym chciał któregoś dnia - jak żółw
- dotrzeć, przy pomocy niedoskonałych słów
i obrazów, tam, gdzie ty jesteś już od dawna,
tam, gdzie ciebie zaniosła błyskawica życia.
22
HOW HIGH THE MOON
Oczywiście, to były
rodzinne wycieczki w lecie,
pikniki nad czarnym kanałem,
(dawniej imienia Adolfa Hitlera)
w którego wodzie jeszcze żyły raki;
na brzegu sosny karłowate i wiotkie.
Niekiedy - rzadko - barki wiozące węgiel,
jak farby dla niedzielnych malarzy,
płynęły na zachód.
Upał przebierał się jak diwa operowa:
był błękitny, różowy, czerwony,
i na koniec biały, przezroczysty.
Dyrygował nami
mój wuj, który tak lubił życie
(ale bez wzajemności).
Gdyby ktoś mi wtedy powiedział
że to jest dzieciństwo,
nie uwierzyłbym;
to były tylko godziny i dni,
nie kończące się godziny,
słodkie dni czerwca
nad brzegiem kanału,
który nigdzie się nie śpieszył,
zatopiony w wilgotnych snach,
23
i nieśmiały młody księżyc
wyruszający samotnie
na podbój nocy.
WIELKA SOBOTA W PARYŻU
A może to jest tylko
święto wiosennego deszczu:
rynsztokiem płyną okręty
o żaglach z wczorajszej gazety,
która nazywa się świat.
Rzeźnicy wkrótce odpoczną
i miasto zaśnie, smutne i syte.
Ktoś zauważył, że pękła ziemia
i pochłonęła trochę przyszłości.
Na szczęście pęknięcie jest nieznaczne,
jeszcze można je zacerować.
Pojedźmy gdzie indziej, mówisz,
tam, gdzie mnisi śpiewają
swoje pieśni z ołowiu.
Niestety, w dzielnicy arabskiej
chmura dwugłowa jak carski orzeł
zagradza nam drogę.
I dwugłowe wątpliwości,
smukłe jak antylopy,
barykadują wilgotną ulicę.
Panie, dlaczego umarłeś?
25
SEPARACJA
Niemal z zawiścią czytam utwory moich współczesnych o rozwodach,
rozstaniach, o bólu separacji;
cierpienie, nowy początek, mała śmierć;
czytanie i palenie listów, palenie i czytanie, ogień i kultura,
gniew i rozpacz - wspaniały materiał dla udanego wiersza;
twardy osąd, niekiedy szyderczy śmiech moralnej wyższości,
a jednocześnie ostateczny tryumf ciągłości osoby.
A my? Nie będzie elegii, sonetów o rozejściu się,
nie będzie nas dzielił ekran wiersza,
nie stanie między nami udana metafora,
i jedyna separacja, jaka nam teraz zagraża, to sen,
to głęboka jaskinia snu, do której schodzimy osobno
- i zawsze muszę pamiętać, że twoja dłoń,
którą wtedy trzymam, jest zrobiona z marzeń.
26
KRÓL
Pamięci Józefa Czapskiego
Był już bardzo stary. Ale umysł wciąż niezwykły.
O pewnej znajomej (równie niemłodej jak on):
To sławna petersburska piękność; przyjrzyj się jej twarzy.
Wciąż malował. Żył. Pisał. I myślał.
Znał Annę Achmatową. Rozmawiał z de Gaulle'em,
Andre Malraux też zwrócił na niego uwagę.
Gide rozczarował go (swym paryżanizmem).
Pomagał biedakom, choć sam był biednym hrabią.
Był tak wysoki (i dobry), jakby natura,
dumna z siebie - wystawiła go na pokaz.
Mary McCarthy spostrzegła go kiedyś w tłumie
w muzeum i zapisała: oto sprawiedliwy.
Pasjonowało go piękno. Ale brzydota,
ból, były nawet bardziej obecne w rozmowie -
chociaż on, wydaje się, nie zaznał ich wiele
(lecz czy naprawdę możemy tego być pewni?).
Czym. jest ta chwila, kiedy objawia się boskość?
Skąd możemy wiedzieć, skoro mówimy o niej
wyłącznie w czasie przeszłym lub przyszłym (z nadzieją!)