Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.

Kolejna zagadka. Oczywiście to Marise mogła porąbać drewno, jednak Jay zupełnie nie widział powodu, dla którego miałaby coś podobnego robić. Nie sprawiała wrażenia uczynnej sąsiadki. Przy okazji Jay zauważył pustą butelkę po winie z kwiatu bzu wetkniętą do kosza na śmieci stojącego w drugim końcu pokoju. Zupełnie nie mógł sobie przypomnieć, by ją tam wrzucał, ale ostatecznie poprzednie- go wieczoru był w stanie usprawiedliwiającym luki w pamięci. Wczoraj przecież nie myślał racjonalnie. Halucynacje, w których Joe zdawał się tak rzeczywisty i namacalny, że Jay nie- mal uwierzył w jego obecność, były tego najlepszym dowodem. Pojedynczy pet na posadzce pokoju, w którym spędził noc, wyglądał na bardzo stary. Mógł tam leżeć od dobrych dziesię- ciu lat. Jay skruszył go w palcach i wyrzucił na dwór, zamykając potem okiennice starannie od wewnątrz. Zapalił kilka świec, a następnie zajął się rozpalaniem ognia w kominku za pomocą sta- rych gazet, które znalazł złożone w kartonowym pudle na piętrze i polan przyniesionych spod domu. Kilkakrotnie papier strzelał gwałtownym płomieniem, ale natychmiast gasł, w końcu jednak i drewno chwycił ogień. Jay dokładał polana powoli i ostrożnie, znajdując zaskakującą przyjemność w tym zajęciu. W owym prostym akcie rozpalania ognia było coś fundamental- nie pierwotnego, przywodzącego na myśl westerny, które z takim upodobaniem oglądał, kie- dy był jeszcze chłopcem. Jay otworzył walizkę, wyjął z niej maszynę do pisania, ustawił na stole obok butelek z winem, po czym przez chwilę napawał się tym widokiem. Nagle niemal nabrał pewności, że tego wieczoru mógłby coś napisać - coś nowego i dobrego. Żadnych opowiadań SF. Jonathan Winesap został oddelegowany na zasłużone wakacje. Dzisiaj okaże się, do czego zdolny jest Jay Mackintosh. Usiadł do maszyny. Był to nieporęczny przedmiot z klawiszami na sprężyny, wyma- gający silnego uderzenia palców. Jay trzymał ją ze względów sentymentalnych - nie używał jej już od bardzo wielu lat. Teraz palce ułożyły mu się wygodnie na klawiszach. Napisał kilka linijek na próbę, „na sucho”, tylko na samej taśmie. Spodobały mu się własne zdania. Ale bez papieru... Niedokończony manuskrypt „Niezłomnego Corteza” spoczywał w kopercie na dnie walizki. Jay chwycił pierwszą stronę i wkręcił niezadrukowaną stroną w maszynę, która nagle zdała mu się wspaniałym samochodem wyścigowym, niezniszczalnym czołgiem, między- gwiezdną rakietą. Powietrze w pokoju zapieniło się i zamusowało niczym mroczny szampan. Pod palcami Jaya klawisze zafurczały gorączkowo. Jay niespodziewanie zatracił poczucie czasu. A właściwie poczucie wszystkiego. 24 Pog Hill, lato 1977 Dziewczyna miała na imię Gilly. Po incydencie z Zethem Jay widywał ją dość często w Nether Edge. Czasami nawet bawili się razem nad kanałem, zbierali rupiecie i kolekcjonowali skarby, zrywali dziki szpinak i mlecze na kolację dla całego obozowiska. Gilly oznajmiła mu pogardliwie, że wcale nie byli Cyganami, ale wędrowcami - ludźmi, któ- rzy nie mogli usiedzieć długo na jednym miejscu, i którzy pogardzali kapitalistyczną gospo- darką. Matka Gilly, Maggie, długo mieszkała w namiocie tipi gdzieś w Walii, ale po urodze- niu Gilly stwierdziła, że dziecko wymaga bardziej ustabilizowanych warunków. Stąd ten sa- mochód kempingowy - odnowiony stary van handlarza rybami, przerobiony tak, by mogły w nim zamieszkać dwie osoby i pies. Gilly nie miała ojca. Oznajmiła Jayowi, że Maggie nie uznaje mężczyzn, ponieważ to oni właśnie są twórcami i gorącymi orędownikami judeochrześcijańskiego patriarchatu - sys- temu społecznego dążącego za wszelką cenę do uciemiężenia kobiet. Podobne rozmowy zaw- sze wzbudzały w Jayu niepokój. Na wszelki wypadek był nadzwyczaj uprzejmy w kontaktach z Maggie, aby przypadkiem nie uznała go za swojego wroga. Ona jednak, chociaż niekiedy wzdychała ciężko nad męskim rodzajem, tak jak można by wzdychać nad umysłowo niedoro- zwiniętym dzieckiem, nigdy otwarcie nie miała mu za złe tego, że był chłopcem. Gilly i Joe natychmiast znaleźli wspólny język. Jay przedstawił ich sobie dokładnie tydzień po bitwie na kamienie i od razu poczuł ukłucie zazdrości na widok ich doskonałego wzajemnego porozumienia. Joe znał wielu wędrowców odwiedzających te rejony, a do tego już zaczął prowadzić handel wymienny z Maggie - za świeże jarzyny, dżemy i marynaty da- wała mu własnoręcznie dziergane szale z włóczki kupowanej na wyprzedażach. Joe wykorzy- stywał je do ochrony delikatnych roślinek przed chłodami nocy - przynajmniej tak oznajmił z wesołością w głosie, wywołując tym u Maggie dziki atak śmiechu. Ona też wiedziała wiele o roślinach i obie z Gilly w idealnej harmonii i pogodzie ducha przyjmowały od Joego ma- giczne talizmany i uczestniczyły w odprawianych przez niego na terenie obozowiska rytu- ałach ochrony terytorium, jakby to dla nich był chleb powszedni. Kiedy Joe pracował na działce, Jay i Gilly wyręczali go w innych zajęciach, a on coś im opowiadał bądź śpiewał ra- zem z radiem, podczas gdy oni sortowali nasiona czy wszywali amulety do czerwonych flane- lowych woreczków. Niekiedy też wybierali się w okolice torowiska, skąd przynosili stare, zużyte palety, na których Joe składował dojrzałe owoce. Zdawało się, że obecność Gilly w pewnym sensie roztkliwia Joego

Tematy

  • ZgĹ‚Ä™bianie indiaĹ„skiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego gĹ‚owa.
  • W jakiej zatem mierze cudowny wynalazek, twór ludzkiego geniuszu, potrafi pomóc, a w jakiej zaszkodzi idei zbudowania nowego szcz[liwego spoBeczeDstwa? Wynnyczenko, dajc na to pytanie ostro|n odpowiedz, nie cofaB si przed dramatycznym ostrze|eniem dotyczcym mo|liwych skutków socjalizmu
  • Przed sobą na wysokości kolan miał niski stolik, na którym stał przezroczysty kubek, dzban z wodą i przezroczysty talerz pełen małych, białych, gąbczastych sześcianów o...
  • Nic się nie zmieniło, przed sobą miał coraz ciemniejszą ścianę niecki, gdzieś wyżej, za brzegiem tej cholernej tafli błyszczał Salar, a on sam wisiał trzy, trzy i pół mita nad...
  • 66 I będzie żywot twój jakoby zawieszony przed tobą, i będziesz się lękał w nocy i we dnie, i nie będziesz pewien żywota twego...
  • - Prawdą jest to, co przed chwilą wyszło na jaw! Wszystko przez ciebie, bo trzeba cię zmuszać do uczciwości! Kłamiesz zawsze, gdy tylko może ci to ujść na sucho! Trzeba cię...
  • Lecz coraz gęstsze ludzi mrowie i przed wystawami przystają, na nie spoglądają, a jak od jednej wystawy odchodzą, to zaraz do drugiej podchodzą, i dopiroż każden a to na Krawaty...
  • Szkoda więc było za- chodu, a zresztą marynarze mieli sporo roboty przed zawinięciem do portu i nie mieli zamiaru spełniać nadmiernych wymagań kapryśnych podróżnych i...
  • Gdyby maszyny te przybyły do Singapuru przed dwoma miesiącami, a chociażby przed miesiącem, może zdołałyby wpłynąć na przebieg walk powietrznych...
  • ĹšlubujÄ™, ĹĽe bÄ™dÄ™ pilnowaĹ‚ siÄ™ przed wszelkimi pokusami tego Ĺ›wiata, czy to pokusami powodzenia czy nÄ™dzy, aby nie odwrĂłciĹ‚y mojego serca od Ciebie...
  • Śledziłem jego twarz, jak gdybym śledził niebo ciemniejące przed uderzeniem piorunu, gdy mierzchnie stopniowo, nieuchwytnie, a mrok pogłębia się tajemniczo wśród ciszy...