Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.
Helenę, traktując to jako prezent dla Napoleona. Po odjeździe męża pani Piątkowska zamieszkała w rodzinnym gronie Capel-Lofftów, traktowana bardzo serdecznie. Watson bez trudu udowodnił, że pomawianie jej o romans z sędziwym adwokatem jest idiotyzmem obliczonym na skompromitowanie Piątkowskiego (sam Piąt-kowski w liście do generała Roberta Wilsona utrzymywał, że był zaręczony z panną Despout już wcześniej, we Francji).
Ślub pięknej Melanii z nienadzwyczajnie urodziwym, za to nadzwyczajnie egzaltowanym Karolem odbył się 4 października 1815 roku. W cztery dni później „Kormoran" podniósł kotwicę.
Rankiem 30 grudnia 1815 roku monotonną codzienność Longwoodu ożywiła wizyta majora Fehrzena, który oznajmił, iż za zgodą władz brytyjskich do świty dostojnego więźnia dokooptowany zostaje oficer polski, kapitan Piątkowski, znajdujący się od wczoraj w Jamestown.* Na to „kapitaństwo" dał się początkowo nabrać m. in. przyboczny kronikarz Napoleona na Św. Helenie, Las Cases, który zanotował pod datą 30 grudnia 1815 roku: „Tego dnia nasza mała kolonia powiększyła się
0 Polaka, kapitana Piątkowskiego". Później, gdy Piątkowskiego rozszyfrowano, Las Cases w kolejnych notatkach tytułował go już zgodnie z rzeczywistością porucznikiem.
Przybycie Piątkowskiego wywołało wśród satelitów cesarza zdziwienie
1 nieufność. Było powszechnie wiadomo, iż uzyskanie zezwolenia na pobyt na Św. Helenie stanowi rzecz praktycznie niemożliwą nawet dla najbardziej wpływowych Francuzów. A jednak ten tajemniczy, nikomu nie znany przybysz, pozwolenie takie otrzymał. Nasuwał się wniosek, iż Piątkowski ma być angielską „wtyczką" w Longwood.
W tej sytuacji nie może budzić zdziwienia fakt, że przywitano Piątkowskiego chłodno. Las Cases co prawda przeczy temu w swym Memor-riał... (notatka z 21—23 II 1816): „Anglicy byli zaskoczeni brakiem entuzjazmu z naszej strony na wieść o jego przybyciu. Nasi wrogowie
* Jedyny port wyspy.
285
pisali, że źle go przyjęliśmy, co jest fałszem, lecz wystarczyło, by w urzędowych papierach brytyjskich znalazły się twierdzenia, iż cesarz bił go, a my szykanowaliśmy go. Później opowiedziano mi o karykaturach, na których cesarz chwytał go w szpony, ja zaś smażyłem go i chciałem pożreć lub jeździłem na jego ramionach z kijem do poganiania bydła w zębach — oto szlachetność i delikatność typowe dla Anglików".
Karykatury — rzecz prosta — były rysunkowymi paszkwilami, lecz zimne przyjęcie, wbrew twierdzeniom kronikarza, fałszem nie było. Jeszcze zaś bardziej wbrew twierdzeniom Piątkowskiego. Nasz bohater napisał bowiem w liście do Capel-Loffta, że cesarz przyjął go entuzjastycznie i okazał mu troskliwość przechodzącą najśmielsze marzenia: oto już po pierwszej spędzonej w Longwood nocy przysłał doń o siódmej rano służącego Marchanda z pytaniem, czy Piątkowski ma dość czystej bielizny, bo jeśli nie, to monarcha zaopatrzy go we własną! Ksiądz Syski z rozczulającą powagą podkreślił to w swojej książeczce.
W rzeczywistości Napoleon początkowo w ogóle nie chciał widzieć przybysza. Piątkowski bowiem pojawił się na wyspie w srebrnoniebie-skim mundurze cesarskiego adiutanta, rozumując widocznie w następujący sposób: cesarz w czasie wielu lat empirowej chwały tylu miał obok siebie adiutantów, że nie jest w stanie spamiętać wszystkich. Lecz Piątkowski nie docenił pamięci Korsykanina. Bonaparte wściekł się i zaczął krzyczeć:
— Co ma znaczyć ten uniform?! Ten człowiek nigdy nie był moim adiutantem! Nic o tym nie wiem! Powiedzcie Cockburnowi, że go nie przyjmę!
Potem jednak cesarz uległ namowom marszałka dworu Bertranda (Bertrand pamiętał Piątkowskiego z okresu Stu Dni, a do tego być może łudził się, iż Piątkowski jest tajnym emisariuszem bonapartystów i przywozi z Europy konspiracyjną korespondencję) i przyjął Piątkowskiego, który „naopowiadał mu wiele bajek". Służący Marchand wspominał później w swych memuarach: „Cesarz nakazał mi, by dać temu Polakowi 500 franków dla opędzenia pierwszych potrzeb i potem wypłacać 250 franków miesięcznie. Kpt. Piontkowski przestał nosić mundur adiutanta i założył uniform swego korpusu."
Niestety, nie wiemy, jaki to był korpus.
Wkrótce potem Gourgaud dokonał kolejnej demaskacji Piątkowskiego. Miało to miejsce podczas śniadania u pani Skelton, żony wiceguber-natora wyspy. Obecny tam gubernator, admirał Cockburn, zaczął w pewnym momencie wypytywać Polaka o przebieg jego kariery, a gdy zauważył, że odpowiedzi Piątkowskiego wywołują zdziwienie na twarzy Gourgauda, zwrócił się do generała:
— Czyżby pan nie widział pana Piątkowskiego w armii?
— Nigdy! — odpowiedział Gourgaud i natychmiast zaczął indagować Polaka bardziej szczegółowo:
286
— W jakim oddziale pan służył ?
— U Thielmana.
— Jak się nazywał naczelny dowódca?
— Nie pamiętam dobrze, chyba Lauriston.
— Gdzie pan był podczas oblężenia Smoleńska?
— Daleko w przodzie... tym oblężeniem dowodził Dąbrowski.
— Pan się całkowicie myli! — wykrzyknął Gourgaud