Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.

Jestem tutaj, a pan jest człowiekiem, z którym chciałem się spotkać. Być może na nic się panu nie przydam i jestem pewien, że powie mi pan to bez ogródek. Ale, powtarzam, musiałem wystąpić z propozycją. Podczas gdy przybysz mówił, zastępca dyrektora napisał nazwisko "Kendrick" w notatniku. Ściślej mówiąc, zapisał je i podkreślił kilka razy. Kendrick, Kendrick, Kendrick. Jaką propozycją? - spytał zniecierpliwionym tonem, taksując dziwacznego intruza. Jaką, panie pośle? - Proponuję wszystko, co wiem na temat regionu i różnych działających w nim ugrupowań. Oman, Emiraty, Bahrajn, Katar - Maskat, Dubaj, Abu Dhabi po Kuwejt z jednej strony i Rijad z drugiej. Mieszkałem w tych wszystkich miejscach. Pracowałem tam. Znam je bardzo dobrze, - Mieszkał pan i pracował na całej mapie Bliskiego Wschodu? - Tak, W samym Maskacie spędziłem osiemnaście miesięcy. W ramach kontraktu zawartego z rodziną królewską. - Sułtanem? - Nieodżałowanej pamięci sułtanem; umarł dwa lub trzy lata temu, jeśli się nie mylę. A więc tak, w ramach kontraktu z sułtanem i jego ministrami Była to wymagająca i kompetentna grupa. Nie dawali się nabrać na byle co. - A zatem pracował pan dla jakiejś firmy - stwierdził Swann jakby nie oczekiwał wcale odpowiedzi. - Owszem. - Czyjej? - Mojej - odparł świeżo upieczony kongresman. - Pańskiej? - Tak jest Zastępca dyrektora spojrzał na przybysza, po czym spuścił wzrok na zapisane wielokrotnie w notatniku nazwisko. - Mój Boże - szepnął. - Grupa Kendricka! Tu jest związek, którego się nie dopatrzyłem. Nie słyszałem pańskiego nazwiska od czterech czy pięciu lat... może sześciu. - Trafił pan za pierwszym razem. Dokładnie od czterech lat - Wiedziałem, że gdzieś dzwoni. Mówiłem panu nawet... - Zgadza się, ale nigdy się nie poznaliśmy. - Budowaliście wszystko od wodociągów po mosty tory wyścigowe, osiedla mieszkaniowe, kluby myśliwskie, lotniska - wszystko, - Budowaliśmy to, na co dostaliśmy zamówienie. - Pamiętam. Dziesięć albo dwanaście lat temu to właśnie wy byliście kwiatem młodzieży amerykańskiej w Emiratach .. wcale nie przesadzam z tą młodzieżą... tuziny dwudziesto i trzydziestolatków młodych gniewnych. - Nie wszyscy z nas byli aż tak młodzi... - Nie - przerwał mu Swann, chmurząc się w duchu. - Miał pan w rękawie asa - starego Żyda, genialnego architekta. Izraelczyka, na miłość boską, który potrafił projektować w stylu islamskim i łamał się chlebem z każdym bogatym Arabem w okolicy. - Nazywał się Emmanuel Weingrass... nazywa się Manny Weingrass... pochodzi z Garden Street w nowojorskim Bronxie, Wyjechał do Izraela, aby uniknąć prawnych utarczek ze swoją drugą czy trzecią żoną. Ma teraz prawie osiemdziesiąt lat i mieszka w Paryżu, całkiem nieźle, sądząc z rozmów telefonicznych. - Właśnie - rzekł zastępca dyrektora. - Pańską firmę wykupił chyba Bechtel. Za trzydzieści czy czterdzieści milionów. - Nie Bechtel, tylko TransInternational, i nie za trzydzieści ani czterdzieści, tylko dwadzieścia pięć. Ubiliśmy interes i wycofałem się. Wszystko było w porządku. Swann obserwował twarz Kendricka, zwłaszcza jasnobłękitne zagadkowe oczy. - Nie bardzo - powiedział cicho, nawet współczująco, już bez śladów wrogości. Teraz sobie przypominam. Na jednej z waszych budów pod Rijadem zdarzył się wypadek - zapadł się strop, gdy wybuchł wadliwy rurociąg gazowy - zginęło ponad siedemdziesiąt osób, w tym pańscy wspólnicy, wszyscy pracownicy i kilkoro dzieci. - Ich dzieci - dodał spokojnie Evan. - Wszyscy pracownicy, ich żony i dzieci. Fetowaliśmy zakończenie trzeciej fazy. Wszyscy tam byliśmy. Załoga, moi wspólnicy, wszystkie żony z dziećmi. Cała kopuła runęła, gdy byli w środku, ja z Manny'm byliśmy na zewnątrz .. przebieraliśmy się w w jakieś idiotyczne kostiumy klaunów. - Ale późniejsze dochodzenie całkowicie oczyściło Grupę Kendricka. Firma podwykonawcza zainstalowała felerne przewody z fałszywym atestem. - W zasadzie tak. - Wtedy właśnie spakowaliście manatki, tak? - To nie ma nic do rzeczy rzekł krótko kongresman. - Tracimy czas. Skoro już pan wie, kim jestem, a przynajmniej kim byłem, czy mogę się na coś przydać? - Pozwoli pan, że zadam jeszcze jedno pytanie? Nie sądzę abyśmy tracili czas. Skrupulatny wywiad to nieodzowna czynność na tym terenie, zanim podejmie się decyzje. Poważnie traktuję to, co wcześniej powiedziałem. Sporo ludzi z Kapitolu próbuje przejechać się na naszym wózku, realizując swoje ambicje polityczne. - Proszę pytać. - Dlaczego jest pan kongresmanem, panie Kendrick? Z pańskimi pieniędzmi i zawodową reputacją nie jest to panu potrzebne do szczęścia. Wprost nie mogę sobie wyobrazić, co pan z tego ma, a z pewnością porównanie wypada na korzyść działalności w sektorze prywatnym. " Czyżby każdym, kto ubiega się o urząd kierowały wyłącznie korzyści osobiste? - Nie, skądże znowu. - Swann przerwał i potrząsnął głową. Przepraszam, odpowiedziałem bez namysłu. To banalna odpowiedź na banalne, tendencyjne pytanie... Tak, panie pośle, sądzę, że większość ambitnych mężczyzn - i kobiet także - którzy ubiegają się o te zaszczytne urzędy robi to dla rozgłosu i, jeśli wygra, dla wpływów. W obu przypadkach to świetna reklama. Jeszcze raz przepraszam, przemawia przeze mnie cynizm. Ale siedzę w tym mieście kawał czasu i nie widzę powodu, by zmieniać swoją opinię. Ale pana nie mogę rozgryźć. Niby wiem, skąd pan jest, lecz pierwszy raz słyszę o dziewiątym okręgu Kolorado. Głowę daję, że nie obejmuje Denver. - Trudno go nawet znaleźć na mapie - powiedział Kendrick. Leży u podnóża południowozachodnich Gór Skalistych, z dala od zgiełku. Dlatego tam właśnie budowałem dom, na uboczu od głównych dróg. - Ale po co? Po cóż panu polityka? Czyżby cudowne dziecko Emiratów Arabskich wykroiło sobie dystrykt na własną bazę, polityczną odskocznię?Nic podobnego nawet nie przyszło mi do głowy.To stwierdzenie, a nie odpowiedź na moje pytanie, panie pośle. Evan Kendrick przez chwilę milczał, krzyżując wzrok ze Swannem, po czym wzruszył ramionami

Tematy

  • ZgĹ‚Ä™bianie indiaĹ„skiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego gĹ‚owa.
  • Czy naprawdę, naprawdę czekała na mnie przez te lata, czy tylko tak się złożyło, że jej nikt z domu zabrać nie potrafił? Coś mi szeptało cichutko, że jabym to może potrafił wówczas,...
  • Mija dzień, zanim wpadam na pomysł użycia kamery wideo, mija następny, zużyty na jazdę do miasta, kupno potrzebnego sprzętu, potem do domu, pędem, jak burza...
  • Trochę później pan Aldaya wezwał policję i z pomocą swoich ustosunkowanych przyjaciół wsadził mnie do domu wariatów w Horta, twierdząc, że nikt mnie nie zna i że jestem...
  • Poczem dają jałmużnę ubogim; kupują medaliki, koronki, obrazki i pierścionki dla swojich bliskich krewnych i dziatek, dają na mszę i powracają do domu, wszakże nie obłażąc już...
  • Gdy biorą pannę młodą z domu (w niedzielę, niekiedy w ponie- działek): 632 W łużeńku kałynowym dwa dzwony małeseńki, a choć ony małeseńki, ale hołosneńki, wydzwonyły i...
  • Ja chciałbym już być z powrotem, o czym Pani chyba nie wątpi, i kontent jestem, że los zrządził, iż jedziemy we czwartek; a więc do czwartku, a jutro, jeżeli Pani pozwoli,...
  • — Wiecie co, chybabym nie chciał mieć czegoś takiego w ogrodzie, kiedy już będę miał własny dom — powiedział Ron, podciągając gogle na czoło i ocierając pot z twarzy...
  • – Postaramy się utrzymywać sprawę w tajemnicy tak długo, jak to będzie możliwe, choć w domu pełnym gości i służby równie dobrze mógłbym próbować okiełznać wiatr...
  • Skąd się wziął Galicjanin Żeleński w warszawskim mieszczańskim domu? Najprawdopodobniej przyprowadził go Adolf Tetmajer, mąż Julii, zaprzyjaźniony niejako po sąsiedzku...
  • Ale przecież w domu był też aparat telefoniczny, który zapewne o tej porze już dzwonił, a Tunio po drugiej stronie przewodu aż dyszał żądzą zorganizowania jej życia...