Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.
2. Prawie powszechnie utrzymuje się zwyczaj (lubo ten, wedle miejscowości zachowywany bywa mniej lub więcśj ściśle), zawieszania na krzyżach przydrożnych jako ofiarę: fartuszków,
157
ręczników i różnokolorowych paciorków. Osobliwie stroją paciorkami posągi Matki Boskiej, zawieszając i zawiązując jej takowe na szyji. Nieraz widzieć się dają poprzypinane do habitu św. Antoniego lub biretu Św. Jana Nepomucena wstążki, paciorki, szkaplerze i t. p. w takiej obfitości, że wizerunki tych świętych giną niemal wśród tej powodzi ozdób. Trwa to atoli niedługo; znajdzie się bowiem ręka bezbożna, co z tych ofiar figury wkrótce ogołoci, robiąc miejsce na nowe dary pątników i pobożnych, na których nigdy w naszym kraju jak i w innych nie zbywa.
26. P o ni i ii k i
1. W późniejszej jesieni, odprawiają nabożeństwa za dusze zmarłych, zwane Pominki czyli Obiady. Gospodarz sprasza na umówiony dzień krewnych i sąsiadów, i po nabożeństwie, zabiera ich do siebie na obiad. Kto szczodrobliwszy, zwykł prosić do siebie i kapłana także, dla poświęcenia mu domu, zabudowań gospodarskich i przewodniczenia przy obiedzie. Każdy z zaproszonych przynosi z sobą sk rajkę chleba, kładzie ją na stole, sam klęka i odmawia pacierz, poczem dopiero wita się z domownikami. Gdy sprzątną chlśb ze stołu, następuje poświęcenie domu i zabudowań, a przed samym obiadem modły za dusze zmarłych. Zaraz potem zastawiają potrawy, sadowią przybyłych za stół i gospodarz częstuje gości.
2. W okolicy Kodnia jest zwyczaj, że przed jedzeniem gospodarz bierze położony na stole pszenny okrągły pieróg, oznaczony krzyżem i posmarowany miodem, i podsuwa takowy jednemu z bractwa, który go kraje na drobne kawałki. Kawałki te podają sobie goście i jedzą, a potem dopiero poczynają pić wódkę i inne spożywać potrawy. (W innych zaś okolicach pieroga takiego z miodem nie używają). Ubodzy, w sieniach i sąsiednich pomieszczeni chatach, biorą przy całej tej uczcie udział w jadle i napitku, a nadto otrzymują jałmużnę na drogę. Przy ostatniej potrawie, podają uczestnikom do rąk świece i takowe zapalają: ci powstawszy i stojąc na tem samem miejscu odma-
158
wiają za przewodem kapłana pacierze, po których ukończeniu, dziękują gospodarzowi i gospodyni, i rozchodzą się.
Zł. S. Pyłyp.
(8. Filip — d. 14 Listopada^, s.).
1. Jest to pierwszy dzień Adwentowego postu, tak zwanej Pylypówki. Mówią więc wtedy żartem: okradli nas! okradli nas! — jakoby okradziono ich z zapust, z możności używania mięsnego jadła aż do Bożego Narodzenia.
2. Przeddzień tego dnia obchodzą często sutą ucztą mięsną przy częstunku obfitym gorzałką, która się nierzadko przeciąga aż do dnia następnego, t. j. ś. Filipa, będącego już dniem roboczym. Ztąd przysłowie:
' Ne światy (nie święć) światoho Pylypa, budesz hoły jako lypa, — zastosowane do tych, którzy trwoniąc swe mienie, dzień ten hulance — niby-to jakiemuś świętowaniu — się oddają.
28. Prażniki.
J. Gluziński w rozprawie o włościanach z okolic Zamościa i Hrubieszowa {Dziennik warss. z r. 1853, nr. 152) mówi:
„W Busi po zasiewach i dożynkach zaczynają się prażnik i. Są to odpusty kościelne w taki czas wystosowane przez duchowieństwo z dawnych wieków, kiedy roboty w polu ustały i gdy wtenczas włościanie mają produkta (żniwne) i owoce ziemi gotowe do użycia na uczty prażnikowe. Schodzą się oni na pra-żniki zewsząd i o mil kilka od kościołów (cerkwi), w których szczególniej obrazy świętych są cudami słynące. Najważniejszy uważają prażnik na Pokrowę, to jest w dzień święta opieki Matki Boskiej. Nie wszyscy jednak włościanie wychodzą na prażniki z czystego zamiaru i dusznego (duszewnego) powołania; większa ich część idzie po to, aby się przypatrzyć ucztom, jakie
pod-ówczas trwać zwykły w pobliskich karczmach po dwa i po trzy dni, które nazywają Po prażniczami. W czasie prażni-ków bogatsi gospodarze składają na boczne ołtarze w kościele ofiary jakiemi są: chleb, ser, pierogi, baranina, kiełbasy, włókno lnu i konopi, płótno, miód, wosk, łój; a nawet wódka lub inne napoje, czasami w takiej ilości i obfitości, że ksiądz miejscowy, który je zabiera, ma ztąd zapasy śpiżarniane na długo mu wystarczające. Na prażnik, a szczególniej na Pokrowę, odbywają się modły, aby dziewki gotowe iść za mąż powychodziły Przy tańcach i hulankach w karczmie po prażniku, powszechnie u parobków i dziewek zabiera się bliższa znajomość i zażyłość; ztąd często poznać się to daje z łatwością, który z nich ma się do której dziewki".
39. 8. Szymon i Juda
(28 Października v. s.).
Przysłowie: Na świętego Szymona i Judy
boji się koń grudy. Buś z Podlasia mówi:
Na Simeona, Judy bojit sia kiń hrudy. Bywają bowiem często śniegi i przymrozki, a ztąd i grudy po drogach
30. 8. Katarzyna.
(25 Listopada).
W dzień ten młodzież ciągnie wróżby co do przyszłego zamęźcia, lubo mniej to bywa w używaniu niż na ś. Andrzej (obacz: Ś. Andrzej).
Lud (w okolicy Sawina, Włodawy) utrzymuje, że w dzień ten zmarznie zawsze na świecie tr ży -dzie wiecie ludzi (więc 27), gdyż ś. Katarzyna uprosiła sobie tę łaskę (!) u Pana Boga.
31. Wilija św. Andrzeja.
(30 Listopada i Wróżby).
1. Na Podlasiu w wiliją św. Andrzeja (mówi Gołębiowski Lud pols. str. 320) wieśniaczki chcąc dowiedzieć się, który z młodzieży będzie ich mężem, a zatem przyśni się niemylnie, mówią 9 pacierzy stojąc, 9 klęcząc, 9 siedząc, zasiewają siemię lniane w skorupie napełnionej ziemią, a w Krakowskiem i na Rusi po drewotni (drwalni) go rozrzucają mówiąc:
Światy Andreju!
ja na tebe lon sieju;
daj mene znaty,
z kim budu zberaty. Rozbierając się, krajkę, którą stan przepasany, kładą pod ucho prawe. Po tych przygotowaniach pewną jest dziewczyna, że we śnie ujrzy postać męża przyszłego. W dowód przytaczają następną powieść: W jednej wsi podlaskiej mała rzeczka płynie, za nią stary grabarz mieszkał; dziewczyna zrobiwszy podobne doświadczenie w wiliją Św. Andrzeja usnęła. Śni się jej, że grabarz siadłszy na grobie, przebiegł po wierzchu wody i zapukał do jej mieszkania. Sen się sprawdził, wkrótce bowiem poszła za niego.
W niektórych miejscach po zasianiu lnu biegną do płota, i zacząwszy od kołka, który im pierwszy w rękę wpadnie, postępują aż do końca lub załomku, mówiąc za pierwszym: to wdowec, za drugim: to mołodec; który z tych wyrazów na ostatni kołek przypadnie, ten się jej dostanie. Rozpustna młodzież, wiedząc, że ten obrządek po nocy się odbywa, dziegciem, albo czein nietrefnem kołków część jaką nasmaruje, ażeby ręce zwalały dziewczęta; wszakże nie obejdzie się w takim razie bez pomsty z ich strony J).
2