Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.
Młodemu, ale już głośnemu kompozytorowi, który właśnie wrócił z Paryża, spodobało się w tym domu tak niezwykłym, zaczął często bywać, aż wreszcie oświadczył się - i został przyjęty. Krnąbrni chyba byli zawsze ci z Żelanki Żeleńscy, Ciołkiem się pieczętujący, skoro na kalwinizm przeszli w końcu XVI wieku, czyli przeciw fali, bo właśnie wtedy, kiedy zaczęła przybierać na sile kontrreformacja. Potem, w połowie następnego wieku, linia młodsza, ta z Brzezia, wróciła do katolicyzmu, ci starsi zaś, z Grodkowie, z której wywodził się kompozytor,
l
mąż Wandy, uparcie się kalwinizmu trzymali. Aż do roku 1828, w którym dwudziestoczteroletni wtedy ojciec Władysława, Marcjan Żeleński, przeszedł na katolicyzm, najpewniej za sprawą żony, hrabianki Kamili Russockiej. W roku 1831 pośpieszył do powstania, walczył pod generałem Skrzyneckim, odznaczony został Krzyżem Virtuti Militari. Miały go odtąd na oku władze austriackie, co się zemściło w piętnaście lat później, mimo iż pan Marcjan nie brał czynnego udziału w patriotycznej konspiracji.
Prowadził teraz, podobnie jak później jego najstarszy syn Stanisław, wzorowe gospodarstwo rolne. Władysław, urodzony w 1837 roku, był drugim z kolei. To po ojcu odziedziczył talent muzyczny. Bo ten ziemianin i oficer powstańczego wojska, choć bez odpowiedniego wykształcenia, grał i komponował. Dom był pełen muzyki. Władysław wspomina w swoich pamiętnikach, jak słuchał Webera, Donizettiego, balladę Król elfów w transkrypcji fortepianowej Lista. Kiedy podburzeni przez władze austriackie chłopi zabili podczas rabacji 1846 roku Marcjana Żeleńskiego (jakaż to jednak była ze strony austriackiej ohydna, nędzna i zbrodnicza prowokacja! pomyślmy: przecież dzisiaj organizatorzy tej masakry odpowiadaliby przed trybunałem międzynarodowym za inspirowanie ludobójstwa) - otóż, kiedy na furmance umieszczono trupa pana Marcjana, pod głowę podłożono rękopis jego muzycznej kompozycji: wariacje na temat opery Fra Diavolo - opowiada biograf Felicjan Szopski. "Ślady krwi na tej rodzinnej pamiątce były jeszcze długo widoczne".
Pani Kamila Żeleńska, która wyszła śmiało ku napastnikom, by bronić męża, została ciężko ranna. Dziewięcioletniego Władka przechowano w kuchni. Na miejscu zbrodni pani Kamila, babka pisarza, postawiła krzyż z napisem: "Ojcze, przebacz im, albowiem nie wiedzą, co czynią". Już po jej śmierci synkowie Wandy, od pewnego czasu krakowianie, bawili się w pobliżu tego krzyża, kiedy przyjeżdżali do
Grodkowie na wakacje.
Na razie wdowa po Marcjanie przenosi się z czwórką dzieci do Krakowa, głównie po to, żeby Władysław, który upiera się przy muzyce, już komponuje - polonezy, mazury i polki - rnógł porządnie studiować. Uczęszcza do szkoły św. Anny, tej samej, w której uczył się Jaś Sobieski, późniejszy król, a będzie się uczyć Tadzio Żeleński, przyszły pisarz. Przyjaciółmi Władysława w klasie są Michał Bałucki
12
13
i Jan Matejko, chyba nieznośna trójka, bo po latach wspominają ze śmiechem, jak profesor krzyczał: "Osły jedne, nigdy z was nic nie wyrośnie!".
Pani Marcjanowa krąży między Krakowem a wsią, wreszcie troska o Władysława bierze górę, zostaje w mieście, odstępując Grod-kowice pozostałym swoim synom. Władysław kształci się w muzyce i - żeby wyciszyć krytykę ze strony braci-szlachty - zgłębia na uniwersytecie filozofię. Nie pomaga. Kilku obywateli-ziemian, jak relacjonuje biograf kompozytora, protestuje wobec pani Żeleńskiej, że młody szlachcic, pozbawiony ojcowskiej opieki, poniża się kompozy-torstwem i studiami filozoficznymi. Trzeba zejść tumanom z oczu: Władysław wyjeżdża do Pragi, gdzie doskonali się w muzyce i robi doktorat z filozofii (czym najbardziej zaimponował Narcyzie Żmi-chowskiej!). Odwiedza Drezno i tam słyszy po raz pierwszy w życiu IX Symfonię Beethovena. Nie zdajemy sobie dziś sprawy, że trzeba było jeździć za granicę, żeby usłyszeć symfonię czy zobaczyć obraz. Turystyka artystyczna miała sens - dla twórcy była koniecznością!
Potem był Paryż, studia, kompozycje, przyjaźń z Arturem Grottgerem, który uwielbiał "poczciwego Żela", jak go nazywał w listach do narzeczonej. Kiedy kompozytor wrócił do Polski w 1870 roku -najpierw zawadził o Kraków - był już opromieniony sławą