Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.

— Nie widziałaś Adama? — odezwała się Krystyna, umyślnie sama dotykając znów drażliwego przedmiotu. — O, nie — dotąd... i nie sądzę. — Owszem, mówiłam mu, potrzeba, żeby był u was. — Jak chcecie — szepnęła Julia. — Sądzę, że mogę go widzieć bez gniewu i bez uczucia. — Ukłoni ci się choć z daleka. Julia umilkła. — Zmienił się trochę — dodała Krystyna — utył, wypełniał, zmężniał i choć nie zbrzydł, ale powiedziałabym, że się stał trochę pospolitym. Wygląda przyzwoicie, ale nie jest to już ów Cherubin młodziuchny. Zaciąwszy usta, kasztelanowa nie odpowiadała nic, czuła, że Krystyna oddaje jej wspomnienie odebranego policzka. Ale pani starościna była nadzwyczaj czułą, posądzić ją jawnie o to nie było podobna, zbliżyła się do Julii, chwyciła ją za ręce, ściskała, potrafiła nawet, co jej czasem przychodziło z łatwością, zapłakać troszeczkę, dodając na rozstaniu: — Więc zgoda, więc pokój, między paniami chrześcijańskimi! Nie mniej do mnie w sercu żalu! — Zgoda, pokój i zapomnienie uraz, moja Krzysiu. Po nowych pocałunkach, w których ze strony Julii wiele było wstrzemięźliwości, rozstały się nareszcie, obie rade, że się widziały. Po stolicy pani de Rive, starościna Zaborska i inne panie woziły tego wieczora wieść pocieszającą o zgodzie rywalek, a król, któremu Węgierski powiedział z przekąsem, że ranę, jaką zadał policzek, zagojono pocałunkiem, odparł tajemniczo, kiwając głową: — Nie wierzę w zgody kobiece i w łatane trzewiki. Posłuszny rozkazom żony zameldował się hrabia Adam do kasztelana. Nie przyjęto jednak pana starosty; poszedł z kolei do drzwi hrabiny Julii. Gdy jej imię jego zostało przyniesione, Julia, zbladłszy nieco, kazała go prosić. Na szczęście nikogo nie było w salonie, gdyż mimo wysiłku drżała jak liść, a gdy wszedł, potrzebowała całej mocy nad sobą, by się ku niemu nie rzucić. Adam wstąpił na próg chłodny, bynajmniej nie zmieszany; ale gdy dotknął jej ręki, jakby iskra elektryczna przebiegła strumieniem całą krew jego, uczuł się wzruszonym, niespokojnym, upokorzonym. Usiadł, spojrzał nieśmiało na nią: a twarz ta, pierwsza twarz, co mu się uśmiechnęła w życiu uczuciem nie znanym, usta, których słodycz była pierwszą odkrytą tajemnicą jego młodości, wydały mu się dziwnie urocze. Jakiś wyraz spokojnej, ale silnej namiętności gorzał na tej posągowej twarzy, jak gdyby w marmurowym wnętrzu bogini greckiej ukryto lampę zapaloną. Pytanie tych dwojga oczów zwilżonych łzą sięgnęło wyrzutem do głębi jego duszy. Julia długi czas była milcząca, a potem na powiekach jej ta łza ukrywana błysła i znikła połknięta. Ona jedna byłaby ją zdradziła, ale Adam jej nie postrzegł. — Powiedz mi — rzekła po chwili — ja o mc innego spytać cię nie umiem: jestżeś szczęśliwy? Jak wystrzał pytanie to uderzyło w jego piersi. — Kiedyż człowiek może się nazwać szczęśliwym? — odparł zmieszany. — Szczęśliwszym więc tylko, powiedz, czy jesteś dzisiaj, niż byłeś wczoraj! Wczoraj byłem rozmarzony, a dziś jestem chłodny. Julii usta otwarły się jeszcze jednym pytaniem i zamknęły się, nie wypowiedziawszy go; spuściła głowę, walczyła z sobą widocznie; potem załamała ręce i zawołała: — Adamie, nic nie pomogło, nawet zdrada, nawet chłód twój, ja cię jeszcze kocham! Tak kocham, jak pierwszego dnia, mocniej może, ale to miłość inna: ja nic nie pragnę, nawet cię widzieć, ani serca twojego, ani od ciebie słowa... kochać muszę, to fatalność! Mówię ci to, abyś wiedział, żem ci przebaczyła wszystko, że kiedykolwiek w życiu możesz potrzebować pomocy, opieki, pociechy — jam zawsze twoją sługą i niewolnicą. O, każ mi służyć sobie! I załamała ręce biedna. — Chociażby umrzeć dla ciebie, odepchnięta i zapomniana... A teraz... idź! Ja muszę się wypłakać! Adam, jakkolwiek istota bez serca, poczuł, że w nim gwałtowniejsze wzbierało uczucie; była to tylko chwila, bo w ludziach takich nigdy ono nie przechodzi granic błyskotliwego zjawiska. Skinęła ręką, aby się oddalił i wyszedł z pokoju, nie pożegnawszy ją nawet. Gdyby go w tej chwili była zobaczyła żona, odkryłaby pewnie z twarzy niezwyczajny stan jego duszy, ale Adam już na wschodach ostygł zupełnie, a gdy siadł do powozu, znaku na nim nie zostało, że na mgnienie oka był człowiekiem. Zamyślił się i rzekł w duszy: „Biedna kobieta! Jak ona kochać umie! Ale bądź co bądź nie mogę u niej bywać; nie miałbym pokoju w domu!" Do szarego zaledwie końca postępowego stronnictwa mógł się liczyć Adam. Wolał on by był to, co mu się zdawało jaśniejsze i czystsze, ale nie był pewien, gdzie jest światło, a gdzie są ciemności. Młodość wiodła go tara, gdzie cieplej było i żywiej, ale nieraz sam się chwytał na zwątpieniu, gdy pobył w towarzystwie przeciwników. W głowie i sercu tego człowieka nie było jasno. Stronnictwo zachowawcze składało się z ludzi, którzy niedaleko widzieli, dbali o swój interes przede wszystkim, a argumentem ich stanowczym było, że po staremu wygodniej i spokojniej. Adam, raz zaciągnąwszy się w szeregi, dosyć gorliwie pełnił swe obowiązki redaktora i tłumacza, ale nie miał roli czynnej i nie pożądał jej; zbyt głęboko nie chciał się zapuszczać, zawsze mając na myśli, że w ostateczności niefortunnej wycofać się jeszcze może. Dom, jakeśmy wspominali, podzielił się na dwie role: sama pani była za starym porządkiem, mąż z reformatorami. Przez niego ona wiedziała wszystko, co się działo w obozie przeciwników, przez nią on rzadko mógł się czegoś ważniejszego dowiedzieć. Nie miał też potrzeby ani ochoty bardzo śledzić, bo był dosyć obojętny. Wieczorami zbierali się u niego niekiedy Ignacy Potocki, Niemcewicz, kilku ludzi wydatniejszych stronnictwa postępowego, towarzystwo męskie, do którego nieznacznie, nie wiedzieć jak przymieszał się od nie bardzo dawna zjawiony w stolicy jegomość, zwany pospolicie le petit poucet, a po polsku Malutą

Tematy

  • ZgĹ‚Ä™bianie indiaĹ„skiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego gĹ‚owa.
  • We wszystkich literackich kompozycjach wymaga si zatem, by pisarz posiadaB jaki[ plan lub cel; i chocia| porywy my[li mog go od niego odciga, jak na przykBad w odzie, lub ka| go nagle porzuca, jak w li[cie czy eseju, to przynajmniej na pocztku pisania, je[li nie w caBo[ci dzieBa, musi mu przy[wieca jaki[ cel lub zamiar
  • 2/ I je[li zamierzaBby zrobi to samo z Shirin-Gol, kiedy ona doro[nie, mo|e sobie oszczdzi caBego zachodu, bo ona nie chce harowa przy synach - sami blizniacy przysparzali jej wystarczajco wiele trosk i obowizków - ani nie chce cierpie, w razie gdyby Allah zdecydowaB si uczyni z jej dzieci shahid
  • Suwerenność struktury dzieła względem struktury rzeczywistości, z jakiej się cegły dla budowy dzieła wyszarpnęło, jest tezą do udowodnienia, a nie przysięga do...
  • Jedynie bowiem przez przydział bogatej prowincji, przez jej eksploatację mogli spłacić długi zaciągnięte celem uzyskania sum potrzebnych na kupienie głosów przy wyborach,...
  • i „orny" nie tworzą przysłówków i nie odpowiadają ecyzm został spleciony z trudną metaforą: „gwiezdnie" :iemia, przy czym czasownik „pojąć" gra - jak często nością: „pojąć"...
  • Już przy pierwszym, wstępnym omawianiu zadań kompanii Pług oświadczył: - Ustaliłem w Kedywie, że kompania nasza będzie używana wyłącznie do akcji na gestapo i SS...
  • Jednak po upływie długiego czasu, kiedy szansę obu zapaśników nadal były równe i oczekiwanie na jakąś nagłą zmianę w układzie sił nie przynosiło wyniku, tu i ówdzie dawały...
  • Przy sześćdziesiątym piątym okrążeniu ustalił rekord tego wyścigu, dystansując współzawodników o całe jedno okrążenie z szybkością dziewięćdziesiąt siedem i...
  • Gdyby maszyny te przybyły do Singapuru przed dwoma miesiącami, a chociażby przed miesiącem, może zdołałyby wpłynąć na przebieg walk powietrznych...
  • Intryguje mnie to, że tak wiele kobiet za konieczny element swego wyzwolenia uważa dążenie do zemsty na mężczyznach — nierzadko przy użyciu owych męskich symboli ich statusu i...