Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.

Później pan Osborne zmniejszył szybkość, uwzględniając znaki ostrzegawcze, jakie dawali mu jego mechanicy, i ukończył wyścig z przeciętną szybkością osiemdziesiąt dziewięć i sześćdziesiąt jeden setnych mili na godzinę. Pan Osborne jest naukowcem z Organizacji Badań Przemysłowych i Naukowych; nie ma żadnych powiązań z przemysłem motoryzacyjnym i bierze udział w wyścigach jako amator. Późnym wieczorem przed udaniem się do swoich pokoi stali przez kilka minut na werandzie patrząc na czarną linię gór, na rozgwieżdżone nocne niebo. - Cieszę się, że John ma to, czego chciał - rzekła dziewczyna. - No bo przecież zależało mu na tym tak bardzo. To z pewnością jest dla niego jakieś dobre dopełnienie. Amerykanin przytaknął. - Powiedziałbym, że wszystko dla nas wszystkich już się dopełnia. - Właśnie. Niewiele jest czasu, Dwight, więc jutro chciałabym wrócić do domu. Mieliśmy uroczy dzień tutaj i złowiliśmy kilka pstrągów. Ale mnóstwo jest do zrobienia i za mało na to czasu. - Oczywiście, kochanie - zgodził się. - Sam o tym myślałem. Ale zadowolona jesteś, żeśmy tu przyjechali? - Och, tak. Byłam bardzo szczęśliwa, Dwight, przez cały dzisiejszy dzień. Nie wiem, dlaczego... to nie tylko to, że złowiłam te ryby. Czuję się tak, jak chyba John się teraz czuje... jak gdybym nad czymś odniosła zwycięstwo. Ale nie wiem, co to jest. Uśmiechnął się. - Nie próbuj analizować - powiedział. - Po prostu przyjmuj to z wdzięcznością. Ja też byłem dziś szczęśliwy. Ale przyznaję ci rację, powinniśmy jutro stąd wyjechać. Różne rzeczy będą się działy tam w dole. - Złe rzeczy? - zapytała. Skinął głową, stojąc przy niej w mroku. - Nie chciałem ci psuć tej wycieczki. Ale John Osborne mówił mi wczoraj, zanim wyjechaliśmy, że już jest kilkanaście wypadków choroby popromiennej w Melbourne, a to była wiadomość z nocy czwartkowej. Więc chyba teraz jest tych wypadków znacznie więcej. Rozdział dziewiąty We wtorek rano Peter Holmes znów pojechał Morrisem Minorem do Melbourne. Dwight Towers umówił się z nim przez telefon na godzinę dziesiątą czterdzieści pięć w sekretariacie admirała. Radio tego ranka po raz pierwszy podało wiadomość o rozmiarach, jakie przybiera choroba popromienna w mieście, więc Mary bardzo się zmartwiła, że on tam jedzie. - Uważaj na siebie, Peter - uprosiła. - Rozumiesz, chodzi mi o tę infekcję. Czy naprawdę nie możesz siedzieć w domu? Nie mógł się zdobyć na to, by znów jej powiedzieć, że radioaktywność jest już wszędzie wokół nich, nawet w tym przytulnym mieszkanku; ona i tak nie zrozumie, czy też nie zechce zrozumieć. - Muszę jechać - rzekł. - Nie będę tam długo, ale bezwzględnie muszę jechać. - Tylko nie zostań tam na obiedzie - upomniała. - Z pewnością zdrowiej zjeść tutaj. - Wrócę prosto z ministerstwa - obiecał. Coś jej przyszło na myśl. - Już wiem! - wykrzyknęła. - Weź ze sobą te tabletki, które dostałam na kaszel, i ssij po jednej od czasu do czasu. Świetne są na każdą infekcję. Takie antyseptyczne. Dla jej spokoju zabrał tabletki. - Niezły pomysł - pochwalił ją. Dojechał do miasta zadumany; to już nie jest kwestia dni, to już kwestia godzin. Nie znał celu tej konferencji u admirała, ale zupełnie jasne było dla niego, że po raz ostatni w swojej karierze zawodowej stawi się w gabinecie dowódcy. Po południu, gdy wyruszy w drogę powrotną do domu, jego życie w marynarce wojennej będzie prawdopodobnie skończone, nie inaczej niż wkrótce życie jako takie. Zaparkował samochód przed ministerstwem. W całym gmachu nie było właściwie nikogo; gdy wszedł do sekretariatu, kapitan Towers, w mundurze, czekał sam. Powitał oficera łącznikowego wesoło: - Cześć, druhu! Oficer łącznikowy odpowiedział: - Dzień dobry, panie kapitanie. Rozejrzał się po pokoju i zobaczył, że biurko sekretarza jest pozamykane. - Porucznik Torrens jeszcze się nie pokazał? - Ja go nie widziałem. Pewnie ma wolny dzień. Drzwi gabinetu admirała otworzyły się i stanął w nich Sir David Hartman. Jego rumiana, zwykle uśmiechnięta twarz była teraz mizerna, pełna powagi, jakiej Peter nigdy dotąd na niej nie widział. - Proszę, wejdźcie, panowie. Mojego sekretarza dziś nie ma. Weszli i admirał wskazał im krzesła przed biurkiem. Amerykanin powiedział: - Nie wiem, czy to, co mam do powiedzenia, dotyczy porucznika Holmesa, czy nie dotyczy. Jakkolwiek może to pociągnąć pewne zadania dla oficera łącznikowego w stoczni. Czy woli pan admirał, żeby porucznik Holmes zaczekał w sekretariacie? - Chyba nie - rzekł admirał. - Jeżeli to ma skrócić załatwienie tej sprawy, niech porucznik tu zostanie. O co chodzi, kapitanie Towers? Dwight wahał się przez chwilę, dobierając słowa: - Wydaje mi się, że jestem teraz najstarszym oficerem Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych - powiedział w końcu. - Nigdy nie przypuszczałem, że awansuję tak wysoko, ale tak chyba jest. Zechce pan darować, panie admirale, jeżeli formułuję to w sposób niewłaściwy. Ale muszę pana zawiadomić, że zabieram mój okręt spod pańskiego dowództwa. Admirał powoli skinął głową. - Dobrze, kapitanie. Czy chce pan wypłynąć z australijskich wód terytorialnych, czy zostać tutaj jako nasz gość? - Zabiorę swój okręt z wód terytorialnych - powiedział dowódca "Skorpiona". - Trudno mi jeszcze powiedzieć kiedy, ale prawdopodobnie przed końcem tego tygodnia. Admirał jeszcze raz skinął głową. Zwrócił się do Petera: - Niech pan wyda, poruczniku, wszelkie konieczne polecenia odnośnie do zaprowiantowania i holowania w stoczni. Pod każdym względem trzeba to kapitanowi Towersowi ułatwić. Tak jest, panie admirale. Amerykanin rzekł zakłopotany: - Doprawdy nie wiem, co zaproponować, jeśli chodzi o uregulowanie płatności, panie admirale. Musi pan mi wybaczyć, ale nie mam żadnego przeszkolenia w tych sprawach. Admirał uśmiechnął się blado. - Nie wiem, czy dużo by nam z tego przyszło, gdyby pan miał to przeszkolenie, kapitanie. Myślę, że możemy to załatwić w zwykłym trybie. Wszystkie podżyrowane zapotrzebowania i rekwizycje zostaną tu podliczone i przedstawione następnie attache marynarki wojennej w waszej ambasadzie w Canberze, po czym wysłane przez niego do Waszyngtonu celem ostatecznego rozrachunku. Nie sądzę więc, żeby pan się musiał kłopotać o tę stronę całej procedury. Dwight zapytał: - Czyli mogę po prostu odbić i popłynąć? - Otóż to. Przewiduje pan powrót na wody australijskie? - Nie, panie admirale - odrzekł Amerykanin. - Zabieram swój okręt na Cieśninę Bassa, żeby tam go zatopić

Tematy

  • ZgĹ‚Ä™bianie indiaĹ„skiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego gĹ‚owa.
  • We wszystkich literackich kompozycjach wymaga si zatem, by pisarz posiadaB jaki[ plan lub cel; i chocia| porywy my[li mog go od niego odciga, jak na przykBad w odzie, lub ka| go nagle porzuca, jak w li[cie czy eseju, to przynajmniej na pocztku pisania, je[li nie w caBo[ci dzieBa, musi mu przy[wieca jaki[ cel lub zamiar
  • 2/ I je[li zamierzaBby zrobi to samo z Shirin-Gol, kiedy ona doro[nie, mo|e sobie oszczdzi caBego zachodu, bo ona nie chce harowa przy synach - sami blizniacy przysparzali jej wystarczajco wiele trosk i obowizków - ani nie chce cierpie, w razie gdyby Allah zdecydowaB si uczyni z jej dzieci shahid
  • Niedobre te kobiety: przezywaja nasz strach i ich cierpliwosc musi byc wciaz dla tego strachu, wiec jej czasem zabraknac musi dla nas...
  • Jednak ze względu na wskazane wyżej zjawisko modyfikacji znaczeń słów w zależności od tego, kto tych słów używa i wobec kogo są wygłaszane, należy zapamiętać, iż poza...
  • Husejn pasza, zaślepiony poprzednim rozbiciem giaurów pod Ujvarem tudzież podbojem Levy i Nitry, wystąpił na spotkanie tego iście niezliczonego mnóstwa giaurów i stoczył...
  • Jeśli istotnie taka jest jego funkcja, jak to się wobec tego dzieje, że ona, laureatka konkursu literackiego, nie jest w stanie spotkać się z żadnym z agentów twarzą w twarz? Jeśli...
  • Cmoktając fajkę i patrząc na tego rumianego, nażartego junaka o rozpalonych uszach, Stalin myślał o tym, o czym zawsze myślał na widok swoich gorliwych, gotowych na wszystko,...
  • Dotąd zapraszałem i zdawałem się przyjmować łaskę od tego, co do nas wchodził (bo bodaj rzecz naszą uważaliśmy za dzieło nasze, na naszą chwałę; przynajmniej to uczucie...
  • - Oddaj mu, a będziesz odtąd wędrować w cieniu strachu aż po kres twego życia - a nawet i później! Tak jak teraz my dwaj musimy krążyć tutaj z powodu tego Przekleństwa! Puzderko i...
  • Wiem tylko, że był aresztowany, ale za co, tego nie wiem...