Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.
Jedynie sprzy-
siężenie, w które byli oprócz Radziejowskiego uwikłani jeszcze
biskupi Załuski i Opaliński, rozwijało się nadal.
Na początku lutego 1687 roku podskarbi wielki litewski Bene-
dykt Sapieha polecił za pośrednictwem Wicherta powiadomić
elektora brandenburskiego, że Grzymułtowski ma do omówie-
nia z Fryderykiem Wilhelmem ważne sprawy w imieniu za-
troskanych o wolność polskich wielmożów. Jan III złamał bo-
wiem prawo konstytucyjne, naruszając republikańską równość ze
względu na swojego syna, przez ponad dwa lata nie powoływał
sejmu i wykorzystując pełnię swej władzy wysyłał poselstwa za
granicę. Jak bardzo podobne są te inwektywy do tych, którymi
obrzucano niegdyś Jana Kazimierza i Wiśniowieckiego! Wielki
Elektor czytał uważnie przekazane mu memorandum i zamie-
rzał, jak dawniej, tak zręcznie pomóc polskim ,,republikanom",
by się otwarcie nie narazić warszawskiemu dworowi. Daleko-
siężne plany, których się ochoczo podjęli Sapieha i Grzymuł-
towski, zdusił jednakże w zarodku los. Hohenzollern przed dwo-
ma dziesiątkami lat starał się o polską koronę dla samego siebie
lub dla swego później młodo zmarłego syna Karola Emila, w
którym pokładał wielkie nadzieje. Obecnie pragnął jej dla swo-
jego drugiego syna, margrabiego Ludwika, którego ożenił z naj-
bogatszą dziedziczką na Litwie, księżniczką Ludwiką Karoliną
Radziwiłłówną; lecz również ten Brandenburczyk zmarł nagle
i młodo. Zabrał go z tego świata 7 kwietnia 1687 roku tyfus
plamisty.
Tym samym Karol Lotaryńczyk miał drogę do tronu polskie-
go całkowicie wolną, przynajmniej wówczas, gdyby zwyciężyło
sprzysiężenie magnatów. Podczas gdy Sapieha i Grzymułtowski
utrzymywali kontakt z Berlinem, Stanisław Lubomirski udał się
na dwór cesarza. Pod pretekstem spełnienia dawno podjęte-
go ślubu, wyruszył pod koniec stycznia 1687 roku do Austrii
i potem dalej do Włoch. W Wiedniu prowadził szczegółowe roz-
mowy z cesarzową (wdowa po Ferdynandzie III i wielka pro-
tektorka wszystkich wymierzonych przeciwko Sobieskiemu ata-
ków na krótko przedtem udała się za swoim mężem do grobu;
i z ministrami, przede wszystkim z Kónigseggiem; potem skiero-
wał się do Insbrucku, gdzie spotkał się z Karolem Lotaryńczy-
kiem i z jego żoną, przychylną Lubomirskiemu, dawną królową
298 Rozdział 16
Polski Eleonorą. Stąd wyjechał do Rzymu. Marszałek koronny
•wróteił do kraju późną wiosną z przyrzeczeniem, że można li-
czyć podczas przyszłego interregnum na austriacką pomoc przy
staraniach o tron dla Lotaryńczyka. Natomiast cesarscy mini-
strowie unikali jakiejkolwiek obietnicy w sprawie udzielenia
wsparcia przeciwko absolutystycznemu zamachowi stanu Sobies-
kiego. Ostrożni doradcy Leopolda I jak zwykle chcieli najpierw
przeczekać bieg wydarzeń.
Polski dwór zdawał sobie sprawę z działalności przeciwni-
ków. Wszędzie świetnie stawiał im czoło, w Berlinie, w Wiedniu
i w Rzymie. Biskup Zbąski z Przemyśla pojawił się w kilka
ledwie tygodni po Lubomirskim w austriackiej stolicy, aby roz-
ważyć cały kompleks spraw niecierpiących zwłoki. Wyraził go-
towość swojego monarchy do ponownego wyruszenia w pole,
odnowił roszczenia do Mołdawii i Wołoszczyzny, sondował po-
glądy na następstwo Jakuba Sobieskiego i poruszył możliwość
małżeństwa królewicza z Witteisbachówną. Cesarscy ministro-
wie unikali wprawdzie zbyt jednostronnego związania się z ma-
gnacką opozycją; wiedeńska wizyta Stanisława Lubomirskiego
sprawiła jednak tyle, że obawiano się również każdego układu
z Sobieskim. 18 kwietnia Tajna Konferencja postanowiła dać
wymijającą odpowiedź co do Mołdawii i Wołoszczyzny. Kardy-
nał Buonyisi skierował uwagę polskiego ambasadora na Podole
i Besarabię. Tam Sobieski może wysłać swoje wojska. Kandyda-
tura do tronu królewicza Jakuba, wobec zamiarów Lotaryń-
czyka i rozmów z marszałkiem wielkim koronnym, nie została
w ogóle wzięta pod uwagę; równie mało wnikano w projekty
małżeństwa. Lecz oto pomysłowy Buonvisi zasugerował coś, co
trafiło natychmiast na podatną glebę: syn pierworodny polskie-
go króla powinien starać się o młodą wdowę po margrabim Lu-
dwiku brandenburskim; może pojąć za żonę, miast obcej, spad-
kobierczynię bogactwa Radziwiłłów.
Wydawało się, że da się szybko pozyskać ją dla takiego mał-
żeństwa. Równocześnie ze Zbąskim wyjechał drugi poseł, Bie-
liński, do Berlina, przede wszystkim aby prosić o zwykłą bran-
denburską pomoc w oddziałach wojskowych na najbliższą woj-
nę z Turkami, potem, by zrównoważyć działanie Sapiehy i Grzy-
mułtowskiego. Śmierć margrabiego Ludwika obdarowała go trze-
cim zadaniem: by wyrwaną z ojczyzny posiadaczkę radziwiłłow-
skich dóbr odzyskać dla Polski. Ludwika Karolina była samo-
wolną i lekkomyślną osóbką, bardzo wesołą, tryskającą życiem
Starania o reformę państw, w Polsce
wdową, która na purytańskim dworze Hohenzollernów nudzi-
ła się niesłychanie i oprócz tego bardzo źle znosiła teściów i
szwagra. Radość Bielińskiego była ogromna, gdy margrabina przy
pierwszych, sugerujących ledwo sprawę słowach natychmiast
mu po prostu odpowiedziała, że chce wrócić do Polski. A Jakub
Sobieski? Osoba przyszłego męża była dla Ludwiki obojętna; był
mężczyzną, młodym i, jeśli wdał się w ojca, silnym i do tego
pięknym, to wystarczało. Najważniejsze, że wyrwie się z Ber-
lina.
I teraz zacznie się rozwijać jedna z najosobliwszych tragiko-
medii w historii świata, w których łączy się ze sobą to, co naj-
wyższe, i to, co najnikczemniejsze, w których decydująca o lo-
sie polityka światowa i tajemnice alkowy ściśle zazębiają się ze
sobą. Uprzytomnijmy sobie sytuację: ciężko chory Jan III chce
przygotować wszystko na wypadek śmierci, wywalczyć dla syna
następstwo, równocześnie zaś oprzeć władzę królewską na moc-
nej podstawie. Ostatecznie potrzebuje wsparcia z zewnątrz i we-
wnątrz kraju