Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.
Potem przyszła kolej na poły koszuli i krótkiego fraczka. Mężczyzna próbował się zakryć, faktem jednak pozostawało, że miał teraz na sobie jedynie górną część fraka i buty, szlachetne części jego ciała pozostawały więc obnażone.
I nagle poderwał się z ziemi, zatoczył szeroki łuk w powietrzu.
Tiril pomimo przerażenia nie zdołała zachować powagi:
- Oni go kopią! Kopią jak piłkę!
- Widzę - odpowiedział Móri, też rozbawiony. - Najpewniej spodnie ściągnęło mu Zwierzę, ale kto teraz się nim bawi, nie wiem.
- Chyba wszyscy biorą w tym udział. W każdym razie dzięki Bogu, że go nie zabijają.
Na pewno by chcieli, ale nie mogą.
Von Kaltenhelm, podskakując z krzykiem, zniknął w lesie po drugiej stronie pola. Daleko od dworu.
- No, myślę, że na jakiś czas mamy go z głowy - orzekł Móri, oddychając z ulgą.
- Chyba tak. - Tiril plecami odwróciła się do okienka. Przez chwilę siedzieli w milczeniu, starali się dojść do siebie po wszystkich tych niezwykłych wydarzeniach.
- Czy powinniśmy im podziękować? - zastanawiał się Móri.
- Raczej tak, ale musisz także przywołać ich do porządku.
Nic na to nie powiedział.
- Czy są teraz z nami? - spytała.
- Nie. I dziś wieczorem więcej już nie przyjdą.
- Skąd wiesz?
I tym razem nie doczekała się odpowiedzi.
Tiril poczuła, jak zmęczenie i poczucie beznadziejności powoli bierze nad nią górę. Nie umiała powstrzymać płaczu.
Móri przygarnął ją do siebie, czule pogładził po policzku.
- Nie mam już sił - szepnęła zduszonym głosem. - Co zrobiłam, że spotyka mnie taka kara?
- Nic - odpad bezradnie. - Nic poza tym, że jesteś dobra dla wszystkich. A to nie zawsze jest miłe widziane.
- Ale chyba nie tylko dlatego?
- Nie. Jest coś jeszcze. Nie potrafię stwierdzić, co. Oni czegoś od ciebie chcą, może jesteś im do czegoś potrzebna. Bo starają się schwytać cię żywcem. Pierwsza próba zabójstwa, jeszcze w Bergen, była popełnionym przez nich błędem, stwierdziliśmy to wszak. Od tamtej pory usiłują pojmać cię żywą.
- Bez powodzenia. Dzięki tobie i naszym pozostałym przyjaciołom. Ale czuję, że wszystkim przeszkadzam. Mielibyście o wiele spokojniejsze życie, gdybym...
- Teraz mówisz głupstwa - surowo przerwał jej Móri.
- Nie chcę więcej tego słuchać!
Oparła się o niego, zrezygnowana. Powtarzała tylko cicho:
- Nie mam już sił. Nie mam sił.
Móri się nie odzywał, nie miał jej do powiedzenia nic ponad to, co potrafiły wyrazić jego delikatne dłonie.
Powoli Tiril odzyskiwała spokój. Przestała drżeć, słysząc rozbawiony szept Móriego:
- Tak przyjemnie cię obejmować teraz, kiedy już zdjęłaś ten okropny pancerz Augusta. Taka jesteś miękka.
Brzydki, zabałaganiony strych nagle jakby rozświetlił blask słońca. Wybuchnęła śmiechem.
- Wiesz, Móri, te słowa bardzo ogrzały moje serce. Całkiem zapomniałam o użalaniu się nad sobą.
Teraz śmiali się już razem, Móri mocno ją tulił.
Tiril westchnęła, ale w głosie słychać było radość.
- Chciałabym być ładnie ubrana, kiedy tak pięknie do mnie mówisz. Ta stara bluzka jest już taka zniszczona, a spódnica gruba i ciepła. Dzisiaj chciałabym nosić najdelikatniejsze jedwabie, tak jak damy na królewskim dworze. Dla mego ukochanego. Nigdy jeszcze niczego bardziej nie pragnęłam!
Tiril oczywiście przesadzała, bo wielokrotnie marzyła o bardziej istotnych sprawach niż piękne ubranie. Móri doskonale o tym wiedział, ale i jego ucieszyły słowa dziewczyny.
- Co tam stroje - mruknął. - Ty jesteś piękniejsza.
- Masz na myśli bez ubrania? - Tiril ogarnął swawolny nastrój, jak to często bywa, kiedy niebezpieczeństwo zostaje zażegnane.
Móri drgnął. Nie chodziło mu dosłownie o to, ale jeśli ona już to powiedziała...
- I to także.
Tiril poczuła, jak pod wpływem powagi w jego głosie uśmiech na jej twarzy gaśnie. Powietrze wokół nagle jakby zgęstniało, odebrała jego bliskość w całkiem inny sposób.
Móri natychmiast to zrozumiał i umilkł.
Chyba nic nie szkodzi, jeśli musnę wargami jego szyję, pomyślała Tiril. Nie ma w tym nic złego, okażę tylko, że chcę być przy nim, zawsze podobała mi się jego szyja. Taka szlachetna, o brązowej, lśniącej jak jedwab skórze. Kark taki młodzieńczy, nieczęsto miałam okazję go oglądać, tylko kiedy wiatr rozwiał mu włosy.
Wargi dziewczyny przesunęły się po szyi mężczyzny. Móri zadrżał. Tiril się odsunęła.
- Czy to dla ciebie przykre?
- Nie, och, nie - odparł ciężko oddychając. - Ale nie rób tego więcej! Wiesz przecież, że dałem słowo twej matce!
Twarz Tiril znów rozjaśnił uśmiech. Serce uderzyło jej mocniej, a w jej cichym śmiechu pojawiła się jakaś diabelsko kobieca nuta