Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.

Wspomnienie było wystarczająco mocne, by go przekonać, że to prawda. Miał coś z tym wspólnego ten skrytobójca Kalam. Selv. Oddalili się od siebie w ciągu ostatnich dwóch lat przed wybuchem buntu, dwóch lat - dwóch, tak? - które spędzili w Siedmiu Miastach, w miasteczku garnizonowym. Powstanie zmusiło ich do zapomnienia o tym, do ratowania dzieci i własnego życia. Podejrzewał, że żona za nim nie tęskni, choć dzieci mogły. Przypuszczał, że znalazła już sobie kochanka i z całą pewnością nie pragnie jego powrotu. No cóż, w życiu zdarzały się gorsze rzeczy. Pomyślał o najciężej poparzonych żołnierzach. Bogowie, jak głośno krzyczeli z bólu. Spojrzał na miasto. Nienawidził go z całej duszy. Przyszedł pies, Garbus, i położył się obok niego. Po chwili pojawił się także Pędrak. - Ojcze, wiesz, co z tego wyniknie? - A z czego, Pędrak? Gołą, umorusaną sadzą ręką chłopiec wskazał na Y’Ghatan. - Ona chce, żebyśmy stąd odeszli. Jak najszybciej. - Przesunął dłoń w stronę słońca. - Rozumiesz, na wschodzie wybuchła zaraza. Dlatego maszerujemy na zachód. Na spotkanie okrętów. Ale ja już znam odpowiedź. Żeby znaleźć to, co leży w nas, trzeba odrzucić całą resztę. Rozumiesz? - Nie, Pędrak. Nie rozumiem. Pojawił się hengeński piesek pokojowy, Pchełka. Suczka obwąchała z uwagą ziemię, a w pewnej chwili zaczęła kopać jak opętana. Otoczyła ją chmura pyłu. - Coś tu jest pochowane - stwierdził Pędrak, obserwując pieska. - Pewnie masz rację. - Ale ona nie potrafi tego dostrzec. - Chłopiec spojrzał na Keneba. - I ty również nie. Pędrak pognał przed siebie. Garbus pędził obok niego. Pchełka nadal kopała, sapiąc i prychając. Keneb zmarszczył brwi, próbując sobie przypomnieć, co Pędrak mówił mu wcześniej. Czy to było tej nocy, gdy zrobili wyłom? Zanim wydano nieszczęsny rozkaz? Czyżby w jego słowach kryło się ostrzeżenie? Nie pamiętał. Miał wrażenie, że świat sprzed pożaru spłonął do cna w jego pamięci. Trudno mu było nawet przypomnieć sobie imiona żony i dzieci, ich twarze. Nic z tego nie rozumiem. Co mi się stało? *** Przyboczna patrzyła na Nula i Nadir. Wszyscy stali w namiocie dowodzenia. Pięść Blistig przyglądał się im spod tylnej ściany, tak zmęczony, że ledwie trzymał się na nogach. Tavore zleciła mu dowództwo nad uzdrowicielami: organizację szpitali oraz kierowanie poczynaniami użytkowników Denul, czarownic i czarnoksiężników. Minęły dwa dni i jedna, może półtorej nocy - nie był pewien, czy powinien liczyć krótki okres chaosu przed wschodem słońca w noc wyłomu. Gdyby nie jego oficerowie, przyboczna pozbawiłaby go dowództwa jeszcze przed świtem. Dusza Blistiga tonęła wówczas w Otchłani. Nie miał pewności, czy już się z niej wydostał. Słychać było głos Nula, monotonny i bezbarwny wskutek zbyt długiego wpływu czarów, które znienawidził: - ...nic poza śmiercią i żarem. Ci, którym udało się wydostać, ogłuszają mnie swoim cierpieniem i doprowadzają do szaleństwa duchy, a te uciekają, zrywając się z więzów. Przeklinają nas za straszliwą ranę, jaką zadaliśmy ziemi, za popełnione przez nas zbrodnie... - To nie my je popełniliśmy - przerwała mu przyboczna. Odwróciła wzrok i spojrzała na Blistiga. - Ilu ludzi dziś straciliśmy, pięści? - Trzydziestu jeden, przyboczna, ale czarownice mówią, że to już prawie koniec. Ci, którzy byli w najgorszym stanie, umarli. Reszta będzie żyła. - Rozpocznij przygotowania do wymarszu. Czy wystarczy nam wozów? - Pod warunkiem, że żołnierze poniosą przez pewien czas prowiant - odpowiedział Blistig. - Niestety, straciliśmy część zapasów. Jeśli ich nie uzupełnimy, będziemy musieli żuć skórę. - Ile czasu mamy? - Tydzień, jeśli natychmiast rozpoczniemy racjonowanie. Dokąd idziemy, przyboczna? Jej oczy straciły nagle wyraz. Odwróciła wzrok. - Zaraza okazała się... śmiercionośna. Jak rozumiem, jest dziełem Pani. To pocałunek samej bogini. Poza tym brakuje uzdrowicieli... - Do Lothal? Nul pokręcił głową. - Zaraza już tam dotarła, pięści. - Do Sotki - oznajmiła przyboczna. - Perła poinformował mnie, że flota admirała Noka razem z transportowcami nie mogła zawinąć do żadnego portu położonego na wschód od Ashoku na półwyspie Maadil, Nok był więc zmuszony opłynąć półwysep. Spodziewa się, że dotrze do Sotki za dziewięć dni, pod warunkiem, że otrzyma wodę i prowiant w Taxili albo w Rangu. - Dziewięć dni? - powtórzył Blistig. - Jeśli zaraza jest już w Lothal... - Naszym nieprzyjacielem jest teraz czas - stwierdziła przyboczna. - Pięści, rozkazuję ci zwinąć obóz. Zrób to tak szybko, jak tylko będzie możliwe. Bunt się skończył. Naszym zadaniem jest teraz ocalenie życia. - Przyglądała się przez chwilę Blistigowi. - Chcę, żebyśmy wyruszyli dziś w nocy. - Dziś w nocy? Tak jest, przyboczna. W takim razie lepiej już pójdę. Zasalutował i wyszedł z namiotu. Zatrzymał się przed nim, zamrugał, przypomniał sobie wydane mu rozkazy i ruszył w dalszą drogę. *** Gdy kroki Blistiga ucichły w oddali, przyboczna spojrzała na Nadir. - To Pani Zarazy, Nadir. Dlaczego uderzyła teraz? Dlaczego tutaj? - Chcesz, żebym zgłębiła umysł bogini, przyboczna? - żachnęła się wickańska czarownica. - To niemożliwe. Mogła nie mieć żadnego powodu. W końcu zaraza jest jej aspektem. Tym właśnie się zajmuje. - Pokręciła głową. - Przyboczna - odezwał się Nul. - Odniosłaś zwycięstwo. Cesarzowa będzie usatysfakcjonowana. Z pewnością. Potrzebny nam odpoczynek... - Perła poinformował mnie, że Leoman od Cepów żyje. Żadne z Wickan nie odpowiedziało. Przyboczna znowu na nich spojrzała. - Oboje o tym wiedzieliście, tak? - Zabrała go z miasta bogini - wyjaśnił Nul. - Która? Poliel? - Nie. Królowa Snów. - Bogini Wróżb? A na co może się jej przydać Leoman od Cepów? Nul wzruszył ramionami. Pod namiotem zatrzymał się jakiś jeździec. Po chwili do środka wszedł Temul. Pokrywał go kurz, a z trzech równoległych zadrapań na policzku spływała krew. Wlókł za sobą potarganą dziewczynkę. - Znalazłem ją, przyboczna. - Gdzie? - Próbowała wrócić w ruiny. Straciła rozum. Przyboczna przyjrzała się Sinn. - Lepiej niech go odzyska. Potrzebuję wielkich magów. Spójrz na mnie, Sinn. Spójrz na mnie! Dziewczynka niczym nie zdradzała, że w ogóle usłyszała Tavore. Nadal zwieszała głowę. Kosmyki spalonych włosów zasłaniały jej twarz. - Doprowadź ją do porządku - rozkazała z westchnieniem przyboczna. - Każ jej pilnować przez cały czas. Później spróbujemy znowu. - Przyboczna, czy zamierzasz ścigać Leomana? - zapytał Nul, gdy Temul z dziewczynką wyszli. - W jaki sposób? Nie zostawił żadnego śladu. Królowa Snów z pewnością zabrała go już na inny kontynent. - Nie, nie będziemy go ścigać, ale musisz zrozumieć jedno, Wickaninie: dopóki on żyje, w oczach cesarzowej nie odnieśliśmy zwycięstwa

Tematy

  • ZgĹ‚Ä™bianie indiaĹ„skiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego gĹ‚owa.
  • Ja nie pozwalałam na nic, lecz mi to nie pomoże, doktor wiedziałby na pewno, ale mi to nie pomoże, a myśl, że Babcott czy jakiś inny doktor mógłby przeprowadzać na mnie tak intymne...
  • Tomasz - oznacza pewien plan skierowujący działanie do celu" Ponieważ ludzką naturę skaził grzech pierworodny, nie można jednak oczekiwać, że wszyscy dobrowolnie ów plan...
  • — „Ja mysłałem”! Patrzcież, on myślał! Czemuś nie telefonował? Czemu nie zapytałeś, co masz pisać? A wy, panie Kosztial? Jak pan może zamieszczać coś podobnego? Pan także pewno...
  • Właściciel plantacji i jego rodzina, a także wszyscy zarządcy wyjątkowo okrutnie postępowali z niewolnikami, tak że niektórzy woleli popełnić samobójstwo, insi myśleli o...
  • Nie można powiedzieć, żebyśmy się tego spodziewali, o nie! A już na pewno nie po tym, jak leśni pigmeje rzucili klątwę, która potem spowodowała pewne ciekawe następstwa...
  • Wszyscy moi pacjenci, zarówno młodzi, jak starzy, kobiety czy mężczyźni zdawali się dostrzegać je później czy wcześniej i często mi o tym mówili...
  • Całkowicie dała się przekonać przyjętej przez niego pozie rozpaczającego wdowca - w rzeczywistości wszyscy ulegli temu wrażeniu...
  • Nasze pożegnanie z szefową daira było bardzo serdeczne - na pewno o wiele mniej formalne niż powitanie...
  • I wszyscy nasłuchiwali, czy nie warkocze gdzieś nad laskiem dobrze im znany pułkowy samolot sanitarny...
  • O bramie, którą przekroczymy wszyscy, by zapomnieć o tym co jest złe, by cieszyć się wiecznością...