Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.
Drobna, pochylona postać nie poruszyła się. - Gdzie się pan podziewał? Co pan znalazł? - Wydawało mu się, że Doktor coś powiedział, więc pochylił się do przodu.
- Słucham?
Słowa, które ku niemu popłynęły były ostre, lecz bardzo ulotne.
- ... Fałszywy... posłaniec... - tyle tylko zrozumiał. Słaby głos jakby z trudem wymawiał słowa i wtedy głowa uniosła się do góry, a kaptur opadł w tył.
Głowa, na której bokach widniały resztki siwych włosów, była czarna i wypalona: czarna głowa z ciemnymi dziurami zamiast oczu, chwiejąca się na zwęglonym kiju zamiast szyi. Simon cofnął się, a w jego gardle uwiązł krzyk. Z przodu tej czarnej kuli widać było cienką, czerwoną linię; chwilę później usta otworzyły się, ukazując różowe, mięsiste wnętrze.
- ...Fałszywy... posłaniec... - powiedziała postać z wysiłkiem - Strzeż się...
I wtedy Simon zaczął krzyczeć; krzyczał, dopóki krew nie zaczęła dudnić mu w uszach, gdyż istota ta, bez wątpienia, przemówiła głosem Doktora Morgenesa.
DUŻO upłynęło czasu, zanim jego serce zaczęło bić normalnie. Siedział oddychając ciężko, a obok niego Binabik.
- Nic ci tutaj nie grozi - powiedział troll i przyłożył dłoń do czoła Simona. - Masz dreszcze.
Geloe przykryła Malachiasa kocem, chłopiec bowiem zrzucił go z siebie, obudzony krzykiem Simona.
- Chłopcze, czy mieszkając na zamku też miałeś tak żywe sny? - zapytała i utkwiła w nim uważne spojrzenie, jakby chciała powiedzieć, że nie ma co zaprzeczać.
Simon zadrżał. Czując siłę jej spojrzenia, miał wrażenie, że może powiedzieć jedynie prawdę.
- Zaczęły się dopiero na parę miesięcy przed... przed...
- Przed śmiercią Morgenesa - dokończyła Geloe. - Binabik, potrafię jeszcze robić użytek z mojej wiedzy. Fakt, że on ma takie sny o Morgenesie w moim domu, nie jest przypadkiem. Nie, nie jeśli chodzi o taki sen.
Binabik przejechał dłonią po swych zmierzwionych włosach. - Valada Geloe, jeśli ty nie wiesz, skąd ja mam wiedzieć? Na Córy Gór! Mam wrażenie, jakbym słyszał jakieś odgłosy w ciemności. Nie potrafię określić niebezpieczeństw, które nas otaczają, choć wiem, że istnieją. Simon otrzymuje we śnie ostrzeżenie przed "fałszywym prorokiem", lecz jest to tylko jedna z wielu tajemnic. Dlaczego Nornowie? Czarni Rimmersmeni? Ohydne Bukkeny?
Geloe zwróciła się do Simona i delikatnie, lecz stanowczo popchnęła go, by usiadł na swym płaszczu. - Postaraj się jeszcze zasnąć - powiedziała. -Nic złego, co mogłoby wyrządzić ci krzywdę, nie wejdzie do domu czarownicy. - Odwróciła się do Binabika. - Jeśli jego sen jest tak logiczny, jak się wydaje, chłopiec może być pomocny w znalezieniu odpowiedzi.
Simon położył się na wznak; na tle migocącego żaru ogniska widział jedynie ciemne kontury trolla i valady.
- Simonie - szepnął Binabik - czy były też inne sny, o których nam nie mówiłeś?
Simon pokiwał wolno głową. Wydawało mu się, że wokół pełno jest cieni, a mówienie zmęczyło go. Wciąż czuł jeszcze strach przed zwęgloną postacią ze snu; pragnął jedynie pozwolić się wciągnąć w senną pustkę. Lecz nie było to łatwe. Pomimo zamkniętych oczu wciąż powracał obraz ognia i związanej z nim katastrofy. Simon wiercił się, pragnąc znaleźć pozycję, w której jego mięśnie mogłyby odpocząć. Ściszone głosy trolla i Geloe przypominały drapanie szczura za ścianą. Wreszcie nawet i ten hałas ucichł, tak że słyszał jedynie łagodny oddech wiatru. Otworzył oczy. Przy ogniu została sama Geloe; siedziała zgarbiona, z przymkniętymi oczami, jak skulony ptak w deszczu. Simon nie potrafił powiedzieć, czy śpi, czy patrzy w ogień.
Zasypiając pamiętał jeszcze ostatni obraz, pojawił się migocąc niczym ogień na dnie morza; było to wysokie wzgórze, na którego szczycie stały kamienie. Działo się to we śnie... we śnie? Powinien o tym pamiętać i powiedzieć Binabikowi!
Na pogrążonym w ciemności wzgórzu pojawił się ogień, a on usłyszał skrzypienie drewnianych kół, kół snu.
NASTAŁ ranek, lecz nie przyniósł słońca. Przez okno Simon dostrzegł ciemne wierzchołki drzew po przeciwnej stronie doliny, jednak samo jezioro ginęło pod gęstą warstwą mgły. Trudno było zobaczyć wodę nawet pod samym oknem; wirująca mgła sprawiała, że wszystko wokół wydawało się nierealne. Tuż nad wierzchołkami drzew wisiało szare niebo.
Geloe zostawiła Binabika z Leleth, a sama wraz z Malachiasem udała się do lasu, by nazbierać leczniczych mchów. Troll wydawał się trochę bardziej zadowolony ze stanu zdrowia dziewczynki, lecz Simon nie widział większej poprawy, kiedy spojrzał na jej bladą twarz i nieznacznie unoszącą się pierś.
Chłopiec rozpalił ognisko, używając patyków, które Geloe ułożyła starannie w rogu izby, a potem pomógł trollowi zmienić opatrunki dziewczynki.
Kiedy Binabik odkrył Leleth i zdjął z niej bandaże, Simon wzdrygnął się, lecz się nie odwrócił. Na jej piersi pełno było czarnych siniaków i śladów zębów. Miała rozdartą skórę na całej szerokości od lewego ramienia aż do żebra. Binabik oczyścił jej ranę i opatrzył szerokimi paskami materiału; po chwili na ich powierzchni pojawiły się plamki krwi.
- Czy ona ma szansę przeżyć? - zapytał Simon. Binabik wzruszył ramionami, starannie zawiązując opatrunek.
- Geloe twierdzi, że tak - odpowiedział