Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.
Gwiazdy to kompas Cyganów. Gwiazdy to także cygańskie
konstelacje, jak kachńi kachńorenca – kura z kurczętami (Plejady) i romano vurden –
cygański wóz (Wielki Wóz). Kiedy „kura z kurczętami” jest wysoko na niebie, polskim Cyganom
szczęście nie sprzyja. Kiedy jedna gwiazda z tej konstelacji zginie, wtedy Cyganów
spotykają nieszczęścia. W czasie zagłady Cyganów w hitlerowskich obozach koncentracyjnych
i w lasach okupowanej Polski pewna stara Cyganka zauważyła, że jedna z gwiazd „kurcząt”
spadła. Niektórzy Cyganie wierzą także, że kiedy spadnie jedna z trzech gwiazd z dyszla
„cygańskiego wozu” – to już będzie koniec Cyganów. Gdzie indziej twierdzą, że „dodatkowe”
gwiazdy w „dyszlu” to zły prognostyk. Nieznane to wierzenia Kelderaszom, występujące
tylko u polskich Cyganów nizinnych, i to nie we wszystkich ich ugrupowaniach.
Demonologia cygańska, tak obfita jeszcze przed kilkudziesięciu laty na Bałkanach, zanikła
u nas niemal zupełnie. Nie ma śladu opisanych przez Heinricha Wlislockiego w drugiej
połowie XIX wieku w Transylwanii Ruvanuša (wilkołaka), Dźuklanuša (człeko-psa), Phuvuša
(demona podziemnego), Chagrina (zmory) i wielu innych. Wśród Kelderaszów i Lowarów
w Polsce znana jest jeszcze do dzisiaj mamiory – babuleńka. Jest to niewidzialna istota
mityczna, dobry duch, który sprzyja Cyganom. O jej obecności w lesie, na pieńku ściętego
drzewa, gdzie lubi przesiadywać, świadczy szczególny rodzaj grzybka, mającego wygląd
różowego lub żółtawego kremu. Jeśli Cygan natknie się w lesie na taki ślad na pieńku, zbiera
„krem” i chowa go w kawałku chleba. Noszony przy sobie chleb z grzybkiem „babuleńki”
przynosi znalazcy szczęście. Przetrwała też do dziś wiara w trzy siostry – „wieszczki losu” o
czym była mowa wcześniej. Do cygańskich postaci demonologicznych należą także ćochano
i ćochai. Ćochano to powracający, niepokojący żywych zły duch zmarłego Cygana, Ćochai –
90
coś w rodzaju polskiej zmory. Dodajmy nawiasem, że ćma przylatująca nocą do światła również
nazywana jest przez Kelderaszów ćochai.
Kelderasza, a także inni Cyganie wierzą, że niekiedy nocami zmora trapi konie i ludzi.
Zdarza się nawet, że dręcząc konie, nie dając im spać, zaplata w ich grzywach warkoczyki.
Jest to ten sam zły duch, który znęcał się nad cygańskimi końmi w Siedmiogrodze, zwany
chagrin wśród Cyganów bałkańskich. Aby zmora nie dręczyła człowieka we śnie, należy położyć
pod głowę siekierę (aby zły duch przeląkł się jej śmiercionośnego ostrza), albo... nóż i
widelec (co napełniłoby zmorę obawą, że zostanie zjedzona). Cyganie znają jeszcze jeden
sposób zniechęcenia zmory do niepożądanych odwiedzin: należy przed ułożeniem się do snu
zjeść coś w miejscu przeznaczonym do całkiem odmiennych czynności, np. w pobliżu dołu
kloacznego. Ma to wzbudzić w zmorze uczucie przemożnego wstrętu i obrzydzenia. W czasie
postoju Cyganie uważają pilnie, aby nie stawiać namiotów na leśnych ścieżkach, choćby nawet
były nie uczęszczane i już zarośnięte, ponieważ pał droma le weszeske e rat phireł o
bjeng (po drogach leśnych nocą chodzi diabeł). Toteż namioty ustawia się tylko w miejscach
pokrytych roślinnością i nie wydeptanych. Ów krążący ścieżkami diabeł jest zapewne identyczny
ze znanym Cyganom bałkańskim demonem – ruvanusz, o którym m.in. wspominał
cyganolog, arcyksiążę Józef Habsburski: „Kiedy zamieszkali w chatach ziemnych, zbudowanych
dla nich w moim majątku, żaden nie chciał objąć ostatniej, na skraju kolonii leżącej, bo
– jak powiadali – tamtędy zły duch – ruvanusz – przechodzić będzie”. Zły duch jest przez
Kelderaszów nazywany także biwużo (nieczysty).
Wiara w złowróżbne i dobrowróżbne znaki mocno jest zakorzeniona zwłaszcza u Cyganów
wędrujących i w grupach mniej ucywilizowanych, biedniejszych i prymitywniejszych.
Zanika ona w ostatnich latach wraz z innymi przejawami folkloru cygańskiego i już pokolenie
powojenne nie zna wielu wierzeń wyznawanych i przestrzeganych jeszcze przez ojców.
Wstrząsającym przykładem wiary w znaki dobre i złowróżbne, wiary, stanowiącej w tym
przypadku rękojmię ostatniej nadziei, jest historia z wszami w obozie oświęcimskim. Istnieje
cygańskie przysłowie: „Śmierć przychodzi – wesz odchodzi”, oparte na spostrzeżeniu, że
wszy opuszczają stygnące ciało zmarłego. Pewnego razu w 1943 roku w Birkenau, w czasie
dezynfekcji bloku, Niemiec pilnujący Cyganek w łaźni spostrzegł, że kąpiąca się Cyganka
trzyma coś w zaciśniętej garści. Przypuszczając, że to złoto, kazał jej rozewrzeć pięść. Okazało
się, że Cyganka ukrywała w garści wszy, chcąc je uchronić od zagłady, a tym samym
zapewnić sobie przetrwanie. Wyjaśniła potem, że zrobiła to, aby sprzyjał jej dobry los, „bo
kiedy wesz odejdzie od człowieka, to śmierć”.
91
Literatura ludowa
i poetka cygańska Papusza
Osobliwością cygańskiego folkloru jest całkowity niemal brak przejawów twórczości plastycznej
w obecnym stadium cygańszczyzny