Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.
Teraz druga rzecz i najważniejsza: bardzo wątpię, by
znalazł się ktoś, kto zechce prowadzić Cię za rękę, zo-
stać Twoim osobistym wykładowcą i nauczycielem. Po-
trzebny Ci jest nie tyle przewodnik, co współautor: ktoś,
kto umie pisać, ale cierpi na niedobór pomysłów i zgo-
dzi się wejść z Tobą w spółkę. Ty będziesz książki wymy-
ślał i pisał tak, jak potrafisz, on zaś będzie je przekładał
na język literacki. Sławę i pieniądze (a więc całe dwa ty-
siące złotych, bo tyle na „dzień dobry" zarobicie na de-
biutanckiej książce - i oby to było aż tyle) podzielicie
równo między siebie - bądź podzielicie nierówno, to już
wasza sprawa. Czy znajdziesz kogoś takiego? Nie wiem;
to Twoje zmartwienie. Jeśli o mnie chodzi, nie piszę się
na takie układy, bo jestem bardzo kontent z życia, które
wiodę, i niczego nie zamierzam zmieniać; byłoby to szu-
kanie dziury w całym.
Teraz dalej: sądzisz, że Twoje dokonania są wielce ory-
ginalne. To niedobrze. Otóż po dwudziestu latach pracy
w tej branży wiem, że jeśli ktoś tak uważa, to prawie na
O tym, że pisarz może czytać książki 291
pewno się myli. Przeczytał niewiele książek albo - co
jeszcze gorsze - przeczytał całe mnóstwo, ale nic nie
zrozumiał i nie umie wyciągać żadnych wniosków.
I na koniec ostatnia uwaga: twierdzisz, że Twoje pra-
ce są wyjątkowo wartościowe. Możliwe, ale tylko poten-
cjalnie, a innymi słowy - wartościowe dopiero mogą
być, jeśli nada im się literacką formę. Nie istnieje nic ta-
kiego jak wartościowa powieść napisana kiepskim języ-
kiem (tak jak nie istnieje powabna dziewczyna okryta
liszajami, brudem i wrzodami - trzeba ją umyć, wyle-
czyć i dopiero wtedy będzie piękna). Tymczasem język
Twojego listu - listu przecież bardzo długiego - daje
jakieś pojęcie o literackich możliwościach Autora i nie
sądzę (wyrokując, co prawda, odrobinę na wyrost), byś
miał w tej chwili coś więcej niż brudnopisy powieści
(przez brudnopis rozumiem fabułę sporządzoną po pro-
stu „jak leci").
Mieć pomysł, a nawet szkic dobrej książki - to nie jest
wielka sztuka. Świetne książki są rzadkością na rynku
nie dlatego, że ludziom brakuje pomysłów; są rzadko-
ścią, bo tak niewielu ludzi potrafi swe pomysły odpo-
wiednio prezentować. Daj mi dobrego autora, który nie
ma żadnego pomysłu - ten człowiek napisze mocną
rzecz. Daj mi dobry pomysł bez człowieka, który będzie
umiał go przedstawić - wart jest tyle co nic. Powtórzę,
bo to ważne: szukasz pomysłu dla autora - znajdziesz
tysiąc. Szukasz wykonawcy dla pomysłu - ciężka spra-
wa, bo niewielu ich.
Podsumujmy teraz cały problem. Jeśli umiesz pisać, to
dobrze, wówczas możesz skorzystać z czyichś rad (na-
wet takich, jakie znajdziesz w tej rubryce) i rozwijać
292 Feliks W. Kres
umiejętności. Jeśli pisać nie umiesz, to się naucz, bo
nikt tego za Ciebie nie zrobi. Jeśli nie potrafisz się na-
uczyć - wejdź w spółkę z kimś, kto już pisać umie. Mia-
łeś propozycje zbycia swoich praw? Znakomicie; może
wystarczy odsprzedać jedynie ich część, dopuścić na-
zwisko współautora na okładkę książki. Skoro są jacyś
chętni do wykorzystania Twoich dzieł, to pozostaje mi
tylko życzyć powodzenia. I życzę, bo widzę, że bardzo Ci
na czymś zależy.
A wracając do rzeczy...
K
ochani, dostaję sporo listów - są to listy „luzem"
bądź załączone do tekstów - których treść spro-
wadza się do prośby o zwięzłe i przejrzyste przed-
stawienie fundamentalnych zasad rządzących pisaniem.
Rozumiem, że chodzi o to, bym w prostych żołnierskich
słowach opisał choć parę reguł, które mają rangę nie-
wzruszonych prawd. Autorzy listów pytają, czy są takie
prawdy, a jeśli są, to jak brzmią.
Odpowiadam. Niewzruszone reguły dotyczące war-
sztatu w dużej mierze pokrywają się z ogólnymi regułami
rządzącymi językiem. Nie, to nie jest masło maślane. Po-
wiadam po prostu, że istnieją autorzy dobrych szkolnych
wypracowań, którzy nigdy nie zostaną dobrymi pisarza-
mi, ale za to bodaj nie ma pisarza, który nie umiałby pisać
wypracowań. Mógł nie czytać lektur i mieć z tego tytułu
kłopoty (tu ukłonię się jak najskromniej), ale jeśli już coś
przeczytał, to napisał o tym po ludzku. Krótko mówiąc,
kto był słaby w szkole z polskiego, niech lepiej nie zawraca
294 Feliks W. Kres
sobie głowy. Najprawdopodobniej po prostu brakuje mu
talentu, nie ma dobrego „ucha", nie czuje języka - czyli
tworzywa - nigdy więc nie skleci historii o rozmiarach
opowiadania, którą dałoby się bez wysiłku przeczytać.
Wiem jednak, że dla wielu to, co napisałem wyżej, nadal
brzmi zbyt ogólnie. „No dobrze - powie ktoś - ale ja z wy-
pracowaniami sobie radzę, natomiast opowiadania już mi
nie wychodzą. Dlaczego? Czy możliwe, że popełniam ja-
kieś elementarne błędy, typowe dla początkujących?".
Rzeczywiście, jest to możliwe. I o paru takich wpad-
kach, typowych dla większości debiutantów, gotów jes-
tem napisać. Za miesiąc. A dlatego dopiero za miesiąc,
że zacząć chcę od czegoś innego, a mianowicie od przed-
stawienia reguł najogólniejszych, rządzących powieścio-
pisarstwem jako takim, z pominięciem nawet kwestii
warsztatowych w rozumieniu czysto technicznym