Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.
Działania wojenne wszystkich stron toczyły się kosztem miejscowej ludności, miejskiej i wiejskiej.
Była to ostatnia wielka kampania wojenna toczona przez szlachecką jazdę, bardzo już odległą od wartości bojowej dawnej husarii i wojsk pancernych, prezentujących swą siłę i odwagę po raz ostatni pod Wiedniem (1683). Konnica szlachecka - gromadząca się na ostatnie w dziejach Rzeczypospolitej pospolite ruszenie - okazała się całkowicie bezsilna wobec znacznie mniej liczebnej, ale regularnej i wyposażonej w artylerię armii rosyjskiej. Żadna z bitew konfederackich nie przeszła do legendy i tradycji narodowej. Talenty poszczególnych zagończyków nie były w stanie zastąpić jednolitego dowództwa, sensownego planu działań, który by doprowadził do podpo-
53
Polska w czasach przełomu --- -
"wojna polska" (1768-1774)
Ryć. 41. Ruiny zamku w Lanckoronie. Zamek przez półtora roku (1771-1772) opierał się atakom wojsk rosyjskich i koronnych. Poddał się Austriakom 8 czerwca 1772 roku.
rządkowania konfederatom większej części terytorium państwa. Próby pomocy w zakresie wyszkolenia wojskowego, zorganizowane przez Francję (bili się po stronie konfederatów m.in. pułkownik Klaudiusz Choisy, zdobywca Wawelu, oraz pułkownik Karol Dumouriez, późniejszy zwycięzca spod Valmy) nie odniosły także spodziewanych rezultatów.
W aspekcie międzynarodowym walk konfederacji barskiej wyłonił się jeszcze inny problem. Szeregowi konfederaci, głęboko przekonani, że przelewają krew w obronie wiary katolickiej, nie byli w stanie zrozumieć, iż stali się sprzymierzeńcami muzułmańskiej Turcji, tej samej, z którą walczyli ich dziadowie, strzegąc "przedmurza chrześcijaństwa". Dwuznaczność tej sytuacji jasna była dla przywódców konfederac-kich, którzy publicznie podkreślali, iż toczą walkę w obronie wiary katolickiej, ale jednocześnie zabiegali o pomoc państwa islamskiego, gdyż było to państwo wrogie Rosji. Turcja wypowiadając Rosji wojnę w 1768 roku, stwierdziła oficjalnie, iż toczyć ją będzie w obronie Polski.
54
Ryć. 42. Tak zwany Krzyż Kazimierza Pułaskiego. Nadany był tylko jeden raz, 2 lutego 1771 roku, po heroicznej obronie klasztoru na Jasnej Górze przed Rosjanami. Egzemplarz ze skarbca jasnogórskiego został prawdopodobnie złożony jako votum (Skarbiec Klasztoru Paulinów na Jasnej Górze).
-------- Ku nowemu ustrojowi
Sybir
Nazwa Sybir (Syberia), spolonizowana forma rosyjskiego Sibir', pojawiła się w dziejach polskich równocześnie z podbojem tego terytorium przez Moskwę (od drugiej połowy XVI wieku). Aby zaludnić i podporządkować obszary tak rozległe, Rosjanie stosowali przymusowe przesiedlania ludności, zsyłanie jeńców wojennych i skazańców. Już od przełomu XVI i XVII wieku znaleźli się więc na Syberii Polacy, zwłaszcza jeńcy wojenni. Jednak pierwszą wielką falą zesłańców byli konfederaci barscy, których liczba przekraczała 10 tyś. osób (Michał Janik Dzieje Polaków na Syberii). Wprawdzie objęto ich amnestią w 1781 roku, ale do wielu wiadomość o niej nie doszła. Następne fale polskich zesłańców na Syberię dotarły po wojnie w obronie Konstytucji 3 Maja (1792), po insurekcji kościuszkowskiej (1794) i wojnach napoleońskich oraz za sprawą działalności rosyjskich władz administracyjnych (przesiedlania) i sądowych (zesłania). Problem ten ma obszerną literaturę w nauce polskiej.
Pierwszym spośród słynnych zesłańców syberyjskich był Maurycy August Beniowski (1746-1786), szlachcic pochodzenia węgierskiego lub słowackiego, konfederat barski i towarzysz walk Kazimierza Pułaskiego. Zesłany na Syberię, przewędrował ją całą aż po Kamczatkę, z której zorganizował brawurową ucieczkę zesłańców (na okręcie pod flagą konfederacji barskiej). Uczestniczył potem w walkach na terenie Ameryki Północnej i zarządzał Madagaskarem, gdzie zginął. Jego burzliwe życie zainspirowało wielu pisarzy i poetów, w tym Juliusza Słowackiego. Oto fragment Pamiętników Beniowskiego:
Drugiego, przy wysokiej lali, wpłynęliśmy do portu i w tym miejscu zakończył się mój epizod dowódczy. Trzeciego sprowadzono nas na brzeg i ulokowano w jurcie, mającej kształt chałupy zbudowanej z ziemi, nad powierzchnią gruntu widoczny jest tylko jej dach. Strzegło nas czterech żołnierzy, ośmiu kozaków i sierżant. Około południa ujrzeliśmy kilka lodzi płynących w dół rzeki. Były to łodzie nazywane w języku krajowców bajdara, wykonane z bardzo cienkich listewek, połączonych za pomocą kości wielorybów i pokrytych skórami wilków morskich, pozszywanych ze sobą. Jedna ż tych lodzi miała na pokładzie rosyjskiego oficera z Czterema kozakami, wysłanymi przez gubernatora Kamczatki w celu odebrania przesyłek nadesłanych przez dwór oraz do wzięcia zesłańców pod straż. Oficer wszedł najpierw na pokład statku, potem zaś zszedł na ląd, gdzie jego kozacy zastąpili naszą straż. Coś jednakże uderzyło go przy pierwszym spojrzeniu, jak sam się wyraził, i wzbudziło ciekawość, kim jestem. Z satysfakcją odparłem mu lakonicznie: "Żołnierzem, niegdyś generałem, teraz niewolnikiem". Odpowiedź ta zdumiała go, gdyż niezwłocznie okazał mi wyrazy szacunku. Gdy dowiedział się, że moi współtowarzysze byli również oficerami, zaprosił nas na obiad, zgodnie ze zwyczajami kraju, ten zaś składał się z gotowanej ryby, smażonej ryby oraz ryby zmielonej na mączkę, z której zrobiony został chleb. Te potrawy zaspokoiły głód, natomiast rzeczą, która skutecznie pokonała mój żołądek, okazał się napój: był sporządzony z ryby zalanej wodą i pozostawionej, aż zacznie fermentować, wówczas psucie się ryby nadaje wodzie pewną kwaskowatość. Podczas obiadu, który mógł nadawać się dla epikurejczyków naszych wielkich miast, gdyby tylko mogli być na nim obecni, rozmowa zeszła na tematy zwyczajów i obyczajów tego kraju i w każdym przypadku dochodziliśmy do konkluzji, że nie ma na powierzchni ziemi nędzniejszego kraju niż ten. [...)
Informacje, jakie otrzymaliśmy, jedynie bardziej szczegółowo zapoznały nas z ogromem nieszczęść. Poniżej podaję zasadnicze szczegóły pochodzące z tych informacji.
1. Wydany przez cara Piotra rozkaz stwierdzał, że żaden zesłaniec nie miał prawa do jakiejkolwiek własności, a w konsekwencji tego dekretu żołnierze garnizonu często nachodzą zesłańców w ich chatach i zabierają, co im się spodoba, i że nie ma sposobu na zapobieżenie ograbianiu zesłańców.
2