Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.
Może sprawił to widok dołeczków w jej policzkach, gdy
się uśmiechnęła, a może to, ze mimo zmęczenia i napięcia
biły od niej szczerość i zdecydowanie właściwe jedynie
najlepszym dowódcom. „
[ 140 ]
ilili
- Dziękuję za tak szybkie przybycie. — Gospodyni wska-
zała gestem holomapę. - Proszę sobie obejrzeć.
Prescott podszedł bliżej i dopiero po chwili zauważył
ariomalię. Holomapa przedstawiała system Justin - w cen-
trum znajdował się Justin A, gwiazda typu F8, Justin B
zaś, gwiazda typu GO, odległa o prawie pięć godzin świetl-
nych, ledwie mieścił się przy brzegu holoprojekcji. Na-
tomiast w pasie asteroidów wokół Justina B w miejscu
najbliższym Justinowi A było pięć niebieskich punktów,
których nie powinno tam być. Przez moment przyglądał
im się, po czym spojrzał na admirał Murakumę, unosząc
pytająco brwi.
- To są, a raczej wkrótce będą miejsca pobytu zama
skowanych jednostek zaopatrzeniowych — wyjaśniła. — Pań
skich jednostek zaopatrzeniowych, kapitanie.
- Moich, ma'am?
- Pańskich - powtórzyła i wskazała fotel stojący przed
biurkiem.
Prescott posłusznie usiadł i położył na blacie czapkę.
Pochodził z rodziny, która, można by rzec, od pokoleń miała
zakodowaną w genach służbę na okrętach. Prescotto-wie
byli oficerami jeszcze flot żaglowych - jeden służył na
brygu Lawrence w bitwie na jeziorze Erie i tam zginął,
drugi na Cumberlandzie przy Hampton Roads, inny na
USS Olympia wpłynął do Zatoki Manilskiej. Wnuk tego
ostatniego jako pilot pokładowy USS Yorktown walczył
w bitwie o Midway. Nic więc dziwnego, ze gdy rząd świe-
żo utworzonej Federacji Ziemskiej łączył dotychczasowe
siły zbrojne różnych państw w jedną całość mającą służyć
interesom planety, Prescottowie do niej trafili. Murakuma
należała do trzeciego pokolenia rodziny noszącego mun-
dur Federation Navy, Prescottowie służyli w niej od sze-
ściu standardowych stuleci. To był zresztą jeden z powo-
dów, dla których go wybrała - ktoś z takim pochodzeniem
miał predyspozycje do trudnych, samotnych zadań: wie-
dział, że patrzą na niego przodkowie.
- Zamierzam utrzymać ten system, jeśli będzie to tyl-
[ 141 ]
ko możliwe, kapitanie - powiedziała rzeczowo. - Sądzę
że mamy szansę, ale przyznaję, że niewielką, bo obojętne
jakich strat byśmy temu paskudztwu nie zadali, lezie da-
lej i bez poważnych posiłków...
Wzruszyła ramionami, zamiast kończyć, a Prescott kiw-
nął głową, dobrze rozumiejąc, o co jej chodzi. Jego roz-
mówczyni odniosła właśnie największe zwycięstwo w dzie-
jach Marynarki Federacji, w efekcie którego straciła system.
Wielu na jej miejscu kryłoby strach przed przyszłością
za dumą, a ona mówiła szczerze, i to do zwykłego kapi-
tana. Wywarło to na nim wrażenie. Duże wrażenie.
- Ponieważ najprawdopodobniej nie utrzymamy syste
mu Justin, postanowiłam przygotować się na najgorsze -
dodała, pokazując na holomapę. - I tu zaczyna się pańska
rola, kapitanie. Będziemy musieli zostawić wielu cywi
lów... Nakazując odwrót, skażę na śmierć około dziewię
ciu milionów ludzi... Proszę nie protestować, kapitanie
Prescott: wiem, że nie mam wyboru, rozkazy Admiralicji
są w tej sprawie całkowicie jasne. Mieszkańcy Justina są
spisani na straty, a ja mam zakaz ryzykowania znisz
czenia sił, którymi dowodzę, tylko po to by ich uratować.
Mam zamiar zrobić, co się da, by uratować jak najwięcej
z nich, nie łamiąc tych rozkazów. Może powodem jest mo
ja chęć uspokojenia sumienia, może co innego, ale nie zo
stawię ani jednego człowieka, którego będę mogła zabrać,
jak by to nie wyglądało w świetle tych rozkazów i jak
by nie oceniła tego Admiralicja. Proszę zrozumieć, że to,
co chcę zrobić, może zostać uznane za przekroczenie roz
kazów otrzymanych od marszałek Avram. Nie mogę rozka
zać panu, mogę tylko prosić, by zgłosił się pan na ochotni
ka. I uprzedzam, że szansę na przeżycie będzie pan miał
niewielkie.
- A dokładnie do czego miałbym się na tego ochotnika
zgłosić, ma'am?
- Pański okręt należy do klasy Broadsword i ma peł
ne maskowanie elektroniczne