Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.

Obudziła się nagle z czystym umysłem. Zadrżała lekko, ponieważ promienie słoneczne już na nią nie padały. W tym momencie, nim jeszcze otworzyła oczy, zdała sobie sprawę, że stoi nad nią Rafael i zasłania światło. Uniosła powieki. Miał rozstawione nogi, ręce trzymał na biodrach. Dobrze wygląda w spodniach z koźlej skóry, pomyślała, wędrując wzrokiem po jego ciele. Był smukły i umięśniony i bez względu na to, jak bardzo się na niego gniewała, zawsze była świadoma jego męskiej urody. Jego buty były równie połyskliwe jak jego czarne włosy, nad którymi świecił słoneczny nimb. Oczy miał sugestywne, szarosrebrne. - Jak możesz spać w tym hałasie? - spytał cicho. - Jestem przyzwyczajona do Clarence'a. Złości się na mnie, bo zapomniałam chleba. - Clarence? - Jak książę Clarence. To ten spory osobnik, co najgłośniej wrzeszczy. - Tłuścioch na kaczych nóżkach - zachichotał Rafael. - Wydaje mi się, że Jego Książęca Mość nie byłby zadowolony. - Ale staje się wyjątkowo sympatyczny, kiedy się go nakarmi odpowiednią ilością chleba. - Tak - powiedział Rafael. Clarence poczłapał z powrotem nad brzeg stawu, a potem gładko i bezszelestnie zanurzył się w wodzie. Rafael uśmiechnął się wbrew sobie. - Opowiedz mi o tym - poprosił w końcu. Spojrzała na niego. - Opowiedz mi, kiedy i jak to się stało. Usiadł koło niej, opierając się o pień klonu. Nie powiedział nic więcej, spojrzał tylko przed siebie na Clarence'a i jego rodzinę. Czemu nie? - pomyślała Victoria. - Miałam prawie osiem lat - powiedziała. - Ciągle jeździłam konno i byłam w tym całkiem niezła. Nie miałam stajennego, uważałam się wtedy za wystarczająco dorosłą. Tego dnia miałam wyjątkowego pecha. Stało się coś absurdalnego: mojego kuca ugryzła osa. Zrzucił mnie i wpadłam na płot. Niestety, z jednej z desek wystawał gwóźdź, który rozorał mi nogę. Przerwała na moment, przypominając sobie ten rozdzierający ból i szok, który po nim nastąpił, gdy zakręciło się jej w głowie i zbladła jak ściana. - A później? - Pojechałam z powrotem do dworu Abermarle. Kiedy tylko się tam pojawiłam, powiedziano mi, że moi rodzice nie żyją. - Jej głos był spokojny, obojętny, co zdziwiło Rafaela. - Nie wiedziałam co robić. Więc nie zrobiłam nic. Dopiero następnego dnia odnalazł mnie starszy kuzyn i zobaczył krew na mojej sukni. Miał na imię Michael i musiał mieć wtedy około dwudziestu lat. Zajął się mną, ale już było za późno. Dobrze przynajmniej, że nie ucięli mi nogi. Rafael wzdrygnął się, ale nic nie powiedział. Victoria podjęła tym samym spokojnym, obojętnym tonem. - Niedługo potem wysłano mnie do wuja Montgomery'ego. Elaine byla najmłodszym dzieckiem w jego rodzinie. Tylko ona jeszcze mieszkała w domu. Była pięć lat starsza ode mnie. Z powodów, których nie jestem w stanie zrozumieć, jej ojciec nigdy nie był moim prawnym opiekunem. Noga zagoiła się ostatecznie, ale kiedy tylko ją przeciążę albo zrobię coś głupiego, mięśnie zaczynają się kurczyć. A więc tak to wygląda, pomyślał. - Mówisz o tym, jak o jakiejś błahostce - powiedział. Wyobraził sobie zwijającą się z bólu dziewczynkę na kucyku, którą po przyjeździe do domu wita wiadomość, sprowadzająca jeszcze większy ból na jej duszę. Nie, nie mówiła o tym jak o sprawie błahej. Mówiła tak, że zrozumiał jej cierpienie, ale uważała jednocześnie, by nie dotknęło go to zbytnio. Głęboko odetchnął. - Jak umarli twoi rodzice? - Mieli wypadek w powozie. Odpadło koło i cały powóz wraz z woźnicą i końmi spadł z klifu. - Moich rodziców zabili Francuzi. Ale chyba już to wiesz. - Tak, słyszałam, że byli na pokładzie statku płynącego do Hiszpanii. Mieli odwiedzić rodziców twojej matki w Sewilli. - Urwała, ale nie spojrzała na niego. - Wiem, że nie byłeś zwykłym kapitanem floty handlowej, Rafaelu. Myślę, że pracowałeś w służbie rządu przeciw Napoleonowi. Pewnie z powodu twoich rodziców, może, by ich pomścić. - Na początku to był mój główny motyw, to znaczy zemsta. Później, z upływem lat, zorientowałem się, że naprawdę mam wpływ na to, co się dzieje, że w rzeczywistości ratuję życie wielu Brytyjczykom. Potrafiłem zmienić wynik bitwy lub przeznaczenie miasta. Wtedy zemsta przestała być dla mnie aż tak ważna. Wydaje mi się, że to Francis Bacon powiedział, iż zemsta to rodzaj dzikiej sprawiedliwości. Ja ostatecznie jej zaniechałem. W końcu przyznałem sam przed sobą, że podoba mi się ryzyko, intelektualne mierzenie się z wrogiem, wyzwania

Tematy

  • ZgĹ‚Ä™bianie indiaĹ„skiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego gĹ‚owa.
  • Jednak ze względu na wskazane wyżej zjawisko modyfikacji znaczeń słów w zależności od tego, kto tych słów używa i wobec kogo są wygłaszane, należy zapamiętać, iż poza...
  • Bączyńskiego, angelologa, projekt areny: Marian Eile; i siup na arenę, a afisz: DZIŚ KLAUN ILDEFONS, a spod maski, spod rudej peruki, na tych szarych, bolesnych,...
  • Można więc wyobrazić sobie, że wędrowanie pośród wiosek indyjskich miałoby wiele z tych cech w przeciwieństwie do o wiele bardziej przypominających przestrzeń-enklawę...
  • Zło okazuje się pragmatycznie bardziej skuteczne od dobra, skoro w tej dyslokacji sił dobro musi przeczyć sobie, by powstrzymać zło, czyli nie ma w tych rozgrywkach...
  • A skd|e to si bierze? Gdy nauczyciel mówi o rzeczach bBahych, wprost pospolitych, powiedzmy nawet szorstko: tych ze [mietnika, pojtny uczeD sBucha najgorliwiej, wie, |e wówczas co[ zaczyna si, rodz si same z siebie sBowa mBode jak nowe dzieci
  • I wobec tych potęg czuł się taki mały i zagubiony: zdało mu się, że najlepsze, co może teraz zrobić, to zaszyć się gdzieś, gdzie go nikt nie odnajdzie i modlić się o szybki koniec...
  • Tych, którzy kształtowali nie tyle może poglądy, ile emocje i „pewniki" dotyczące doświadczanego przez nich świata tradycyjną drogą przekazu ustnego, perswazji...
  • Nawet teraz nie rzucili papierosów, a byli i tacy, którzy w tych ostatnich minutach wydarzenia jeszcze chcieli uspokoić się nikotyną, szukali po kieszeniach zapałek i...
  • Byłem zdania, że można będzie w nich w miarę spokojnie jechać, a także na siedząco się przespać, bo przecież nikt chyba do tych budek nie zagląda...
  • Głowa Kasandry nie istnieje! To jest produkt chorej wyobraźni tych z lasów i chyba ptaków, bo nie wiem, kto inny mógłby roznieść tę legendę po wszystkich kontynentach w...