Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.
Oddam łańcuszek do reperacji i zwrócę ci go najszybciej, jak to będzie możliwe. - Zgoda - szepnęła, czując, jak ogarnia ją pragnienie. Wciąż ujmował dłońmi jej twarz, jakby była czymś nie zwykle kruchym i cennym. W końcu uśmiechnął się i przejechał kciukiem po jej wargach w delikatnej pieszczocie. - Czasami, Dee, jesteś zaskakująco posłuszna. Ale jak tylko pomyślę, że zostałaś okiełznana, znów zaczynasz wierzgać. Adelia cofnęła się i wyprostowała ramiona. - Nie jestem klaczą, którą prowadzi się na postronku. Travis zburzył jej włosy, a potem wziął ją za rękę i po ciągnął ku drzwiom.
IRLANDZKA WRÓŻKA # 95
- Może z czasem dojdziesz do wniosku, że wszystko zależy od tego, kto trzyma ten postronek. Kolejne dni upływały wyjątkowo powoli. Dwaj najważ niejsi mężczyźni w jej życiu od pewnego czasu byli nieobec ni: Paddy towarzyszył Majesty'emu w podróży na Florydę, gdzie jej ulubieniec miał wziąć udział w gonitwie Flamingo Stakes. Jak na kogoś, kto zawsze przyjmował samowystar czalność za coś oczywistego, Adelia poczyniła zaskakujące spostrzeżenie. Bez towarzystwa Paddy'ego dnie i noce stały się dłuższe. Dom wydawał się wielki, cichy i pusty. Podczas samotnych wieczorów rozmyślała o tym, jak łatwo można oddać komuś serce. Miłość dopadła ją w czasie krótszym niż przejście księżyca z pełni w nów, sprawiając, że czuła się wytrącona z równowagi. Miłość do Paddy'ego: kojące, pełne ciepła poczucie przynależności do rodziny i miłość do Travisa - bolesne, narastające pragnienie. Choć przez otwarte okna napływało łagodne, wiosenne powietrze, rozpaliła ogień w kominku i zwinęła się w kłę bek w fotelu. Paddy miał wrócić do domu następnego dnia. I całe szczęście. Po jego powrocie nie będzie sama, nie będzie miała tylu godzin na rozmyślania. Aż za dobrze zdawała sobie sprawę, że Travis nie opuści jej myśli ani serca, a widywanie go dzień po dniu przynosiło jej tyle samo udręki, co radości. Gdy ogień w kominku przygasł, jej myśli pobiegły ku Travisowi, rzęsy przysłoniły oczy, kryjąc ich rozmarzony wyraz, a włosy opadły na policzki.
96 & IRLANDZKA WRÓŻKA
- Dee. Drgnęła i westchnęła, kiedy na włosach poczuła czyjąś rękę. - Dee, obudź się. Powieki Adelii uniosły się powoli, a zamglone snem oczy skupiły się na Travisie. Wciąż jeszcze bujając w świe cie marzeń, uniosła dłoń, by dotknąć jego policzka, zanim fantazja całkowicie rozpłynie się w powietrzu. - Och. - Opuściła rękę, spróbowała usiąść prosto i od garnęła włosy do tyłu, by go lepiej widzieć. - Travis. - Poczuła ciepło świeżego rumieńca na policzkach i otuliła się szczelniej spłowiałym niebieskim szlafrokiem. - Mu siałam zasnąć. - Gdybym mógł zrozumieć, że komuś może być wy godnie w tej pozycji, na pewno zostawiłbym cię w spoko ju. - Uśmiechnął się, uniósł z kolan i przysiadł na poręczy fotela, na której tak niedawno spoczywała jej głowa. Aż nadto świadoma bliskości mężczyzny, o którym ma rzyła, Adelia wcisnęła się głęboko w róg fotela i zacisnęła dłonie na kolanach. - Myślałam właśnie o tym, że stryj Paddy jutro wraca do domu - powiedziała, trochę mijając się z prawdą. - Tak, chciałem z nim pojechać, ale nie mogłem się wyrwać, nawet na parę dni. - Wsunął palec pod jej podbró dek i uniósł go. Blask dogasającego ognia pełgał w jej włosach. - Tęsknisz za nim. - Tak. I za Majestym też. - Odpowiedział jej uśmie chem. Zastygli tak na długą chwilę, aż w końcu Adelia
IRLANDZKA WRÓŻKA * 97
doszła do wniosku, że czas zerwać ten intymny kontakt. - Przykro mi, że Majesty nie wygrał tego wyścigu. - Ma chinalnie wygładziła fałdy szlafroka. - Hm? - mruknął, badając dłońmi refleksy światła w jej włosach. Pospiesznie powtórzyła wypowiedziane przed chwilą zdanie. - No cóż, stawił się na starcie i nieźle pobiegł. Wygra na wymaga czasu, Dee. - Ze śmiechem zburzył jej włosy. - Czasu, cierpliwości i strategii... Spójrz, mam coś dla ciebie. - Sięgnął do kieszeni i wyjął krzyżyk. - Nie mia łem okazji dać ci go w ciągu dnia. - Och, Travis, dziękuję. - Uniosła twarz i uśmiechnęła się. - To dla mnie takie ważne. - Wiem. Zamiast go jej wręczyć, Travis odpiął zameczek i oto czył łańcuszkiem jej szyję. Dotyk jego palców na skórze był ciepły i delikatny. Adelia spuściła wzrok, z całej siły powstrzymując drżenie. - Lepiej? - spytał, kiedy zameczek został zapięty. Skinęła głową i wzięła głęboki oddech, zanim mogła przemówić. - O wiele lepiej, dziękuję ci, Travis. Przez chwilę spoglądał uważnie na jej pochyloną gło wę, po czym wziął za rękę i pomógł wstać. - Chodź, zamknij za mną drzwi i idź do łóżka. Jesteś zmęczona. - Kiedy doszli do drzwi, zatrzymał się z dłonią na klamce. - Wyglądasz jak dziecko. - Popatrzył na jej
98 » IRLANDZKA WRÓŻKA
kasztanowe włosy spływające swobodną falą na ramiona i przejechał po nich ręką. - Dziecka nie powinno się posy łać do łóżka bez pocałunku na dobranoc - powiedział cicho. Zanim zdołała się odsunąć, przybliżył usta do jej twarzy. Rozchyliła wargi w oczekiwaniu, ale Travis mus nął tylko policzek. Jak we śnie widziała, że się prostuje i odwraca do wyjścia, po czym cicho zamyka za sobą drzwi... Po powrocie Paddy'ego całe Royal Meadows rzuciło się w wir przygotowań Majesty'ego do Bluegrass Stakes. Ten wyścig traktowano jako eliminacje do najbardziej pre stiżowej gonitwy w kraju, Kentucky Derby. Dotychczaso we dokonania kasztanka były imponujące, a jego dobra prezentacja na Florydzie wzbudziła wielkie nadzieje na kolejny udany występ na torze. Adelia, złożywszy podbródek na skrzyżowanych rę kach, oparła się o płot okalający tor treningowy. Przyglą dała się, jak młody dżokej Steve Parker galopuje na Majestym po wielkiej, owalnej bieżni. Ona i niewielkiego wzrostu mężczyzna z miejsca poczuli do siebie sympatię, a porozumienie między nimi było tym łatwiejsze, że oby dwoje kochali konie. Obserwowała bieg, podziwiając płynność i harmonię ruchów zarówno konia, jak i jeźdźca. Paddy przycisnął guzik na trzymanym w ręku stoperze i wydał z siebie głośny okrzyk radości, po czym podał stoper Travisowi. - Jeśli pobiegnie tak w Kentucky, na finiszu wyprzedzi
IRLANDZKA WRÓŻKA