Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.
Nigdy na tym wschodzie równorzędnie dwie koncepcje — polska
i niemiecka — zmieścić się nie mogły.
Materializm dziejowy nauczył nas doszukiwać się w każdym zdarzeniu historycznym pobudek
natury materialnej. Niewątpliwie legły one w osnowie dzieła Unii. Ale przecież zdumiewa
w tym surowym średniowieczu głęboki ton, jakim są przepojone akty państwowe polskie,
ta prymitywna bezkompromisowość, jakże daleka od krzyżackiej świadomości, że słowa
są dane po to, aby taić prawdę. Z jakimże to wzburzeniem, które nie mogło być sztuką
szczwanego dyplomaty, zarzucał Paweł Włodkowic, przedstawiciel Polski, Krzyżakom,
że są oni gorsi od pogan; bo poganie grzeszą przeciw prawdzie, a Krzyżacy czynią
najstraszliwszą rzecz — grzeszą przeciw miłości.
Nie, to nie takie lub inne rozgrywki doraźne sprowadziły obie strony na pola Grunwaldu.
Sprowadziła je, wciąż nierozstrzygnięta, sprawa dziejowa.
Zbliżała się Unia, a z nią prawne roszczenia Rzplitej do ziem pruskich jako do litewskiego
spadku. Wszak to na pięć lat przed objęciem przez Jagiełłę tronu polskiego rozegrała
się wielka bitwa pod Rudawą — na skutek żądań litewskich, aby im oddać obecne Prusy
Wschodnie aż po prawy brzeg Łyny, a więc niemal całe.
Zbliżała się Unia, należało działać... Zakon rozpętał wielką akcję dyplomatyczną
w Europie. Ruprecht, król rzymski, rozesłał heroldów, rozpraszających „potwarze",
rzucane na Zakon. Od dworu angielskiego, gdzie polscy wysłańcy prosili o niewspieranie
Krzyżaków, nadeszła wiadomość, że Henryk IV chętnie by sam pośpieszył z pomocą
Zakonowi, gdyby się nie uwikłał w zatargi z Francją. Przekupiony za 40 000 zł król
Zygmunt Węgierski zawiera w grudniu 1409 r. z Krzyżakami przymierze, mocą którego
zobowiązał się „tak sprawą pokierować, aby się przed Bogiem i całym światem miało
prawną i słuszną przyczynę do wojny". Książęta pomorscy otrzymali od Zakonu duże
pożyczki. Wreszcie król Wacław czeski, powołany na sędziego polubownego, wziął od
Krzyżaków 60 000 zł i wydał wyrok, na mocy którego Krzyżacy otrzymywali przypierającą
do Grodna olbrzymią puszczę
Sudawię, która
, wchodząc klinem między Mazowsze i Litwę, rozsadzała granice państw, mających zawrzeć
Unię. Polska zobowiązać się miała zawrzeć przymierze z Krzyżakami, mocą którego
obie strony zobowiązały się nie dawać pomocy „poganom". Miało to wydać Litwę na łup
krzyżacki. Ten wyrok zapadł w lutym. Odtąd wiedziano, że będzie wojna.
Zahuczało po dworach zachodnich. To już nie były te pierwsze wieki surowego i prawego
średniowiecza. Po krucjatach krzyżowych buzowała się piana, nakipiała na pogrobowcach
wypraw do Ziemi Świętej, na żądzy użycia dóbr i przepychu, któremu biedny kontynent
europejski (wszak było to jeszcze przed odkryciem Ameryki i źródeł złota) skwapliwie
otwierał drzwi, mniej jednak skwapliwie chudą kieszeń.
„Tu z Niemiec przybywali wyrzutki i nicponie — pisze o Prusach Wschodnich rektor
uniwersytetu w Królewcu, dr Erich Caspar — z którymi familie arystokratyczne w Niemczech
nie wiedziały co zrobić, więc ich wyprawiały do Prus Wschodnich jak na sportowe
wyprawy, na
owe Litauerreisen, aby
sobie reputację poprawili... W ten sposób rozpadłoby się Państwo Krzyżackie jak
farsa i gdyby nie bitwa grunwaldzka, koniec Krzyżaków nie mógłby się udrapować w
kostium tragedii".
Ale po stronie polskiej była świadomość tej wielkiej stawki, o którą idzie gra. Wtedy
to, cytując za Długoszem, „porzuciwszy na Węgrzech wszystkie dobra i majątki od Króla
Zygmunta uzyskane,
wzgardziwszy jego łaskami i szczodrymi obietnicami, opuścili go i przybyli do Władysława,
Króla Polskiego, rycerze tej miary co Skarbek z Gór, co Dobiesław PuchaŁa i Janusz
Brzozogłowy, co Tomasz Kalski i Wojciech Malski, co wreszcie dwaj Sulimczycy, dziedzice
Garbowa, Zawisza Czarny i Jan Farurej''.
Otton Laskowski, historyk bitwy grunwaldzkiej, pisze, że Jan Sumik, sprawujący przez
lat szesnaście dowództwo w służbie sułtana, teraz zadowalał się stanowiskiem jednego
z przedchorągwianych.
Siły sojusznicze jeszcze nie połączonej Unią Litwy szły z pomocą. Krzyżacy myśleli,
że Litwini uderzą z dywersją, jak zwykle, od swojej strony. Tymczasem król Jagiełło,
mądry to i szczwany był król, każe im iść wzdłuż całej południowej granicy Prus Wschodnich
i dołączyć do wojsk polskich w Czerwińsku. Krzyżacy na
ubezpieczenia Ragnety, Pisza i innych punktów zużyli z górą 15 000 wojska zamurowanego
w garnizonach.
Jagiełło tymczasem wynurza się pod Drwęcą, a widząc przeprawę pod Kurzętnikiem obsadzoną,
zdążyli bowiem mu drogę Krzyżacy zabieżeć, nie myśli przejścia forsować, jeno się
cofa, postanawiając obejść Drwęcę powyżej jej źródeł. A że nie chce dać się flankować
Krzyżakom od lewego skrzydła, robi głęboki łuk na wschód, odrywa się od nieprzyjaciela,
zdobywa po drodze Dąbrówno i wynurza się na zachód od jeziora Łubień.
I właśnie wysiadamy na drodze Sztymbark—Ludwikowo, mając po lewej ręce owo jezioro.
Droga, na której stoimy, wówczas również istniała. Teren, jak i obecnie, był nie
zalesiony. Falistości konfiguracji terenu żaden kataklizm nie zmienił. Komuś, kto
przedtem przestudiował plan bitwy, teren się ożywia, zaludnia.
Tu właśnie następuje niezapomniana gra sprytnego Jagiełły.
Krzyżacy już czekali, gdy nasze wojska dopiero się zbliżały. Wwiązać je w walkę,
nim reszta dociągnie, było to osłabić szansę.
Tymczasem sztuka wojowania w średniowieczu bardzo jeszcze przypominała chłopskie
bitki. Skoro się bitwa wywiązała, nikt już komendy nie słuchał. Dlatego trudno było
mówić o jakimkolwiek planie.
W tej epoce pełno jeszcze było romantyzmu rycerskiego, wymagającego rzucania się
na wroga, bez liczenia jego liczby. Nie darmo opiewano bohaterskie potyczki z czarodziejem
Merlinem i ze smokami.
Toteż mistrz Ulrik von Jungingen liczył bardzo na naszą gorączkę. Pięćset lat temu
widać równie silnie nam chodziło o pokazanie się, że znamy obyczaje Europy.
Tedy Mistrz Jungingen wysunął niechybnych angielczyków procarzy, przemieszanych z
kopijnikami na schwał, którzy zatknęli drzewce w ziemię. O ten ostrokół miała się
wykrwawić polska horda, udająca rycerzy, która natychmiast, rzecz prosta, wda się
w bitwę, skoro tylko ujrzy wroga.
Ale król Jagiełło, chytry król, nie zna się na rycerskich ekiwokach. On
chce mieć wszystkie siły w garści