Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.

Przekonawszy się po dłuższym czasie, że Wuchowi naprawdę nie szkodzą najstraszliwsze ciosy, Automateusz, rozgorączkowany i osłabły, ponownie usiadł na brzegu z elektroprzyjacielem w garści. - Jeżeli nawet nie uda mi się ciebie rozgnieść - rzekł ze sztucznym opanowaniem, w którym drżała skrywana wściekłość - to bądź spokojny, że się tobą zaopiekuję, jak należy. Na ten okręt będziesz sobie musiał poczekać, mój kochany, bo cisnę cię w głąb morza i poleżysz tam aż do siódmej nieskończoności. Będziesz miał moc czasu na przemiłe rozmyślania w samotności tak hermetycznej! Nie zyskasz nowego przyjaciela, już ja się o to postaram! - Mój ty poczciwcze - odezwał się znienacka Wuch - i cóż mi zaszkodzi pobyt na dnie morskim? Rozumujesz kategoriami istoty nietrwałej, stąd twoje omyłki. Przecież, zrozum to, albo morze wyschnie kiedyś, albo pierwej całe dno jego wydźwignie się jako góra i stanie się lądem. Czy to nastąpi za sto tysięcy lat, czy za miliony - nie ma dla mnie znaczenia. Nie tylko jestem niezniszczalny, ale i nieskończenie cierpliwy, jak winieneś był zauważyć, choćby po spokoju, z jakim znosiłem objawy twego zaślepienia. Więcej ci powiem: nie odpowiadałem na twe wołania, pozwalając siebie szukać, bo chciałem ci oszczędzić daremnej fatygi. Milczałem też, gdyś po mnie skakał, aby niebacznym słowem nie wzmóc twej zaciekłości, boby ci to jeszcze mogło zaszkodzić. Zadrżał Automateusz, słysząc to szlachetne wyznanie, z nowo zbudzonej wściekłości. - Rozdepczę cię! W proch cię zetrę, ty łajdaku!! - ryknął i obłędny taniec po głazach, skoki, ciosy i przytupywanie na miejscu rozpoczęły się od nowa. Tym razem jednak akompaniowały im życzliwe popiskiwania Wucha: - Nie wierzę, by ci się udało, ale próbuj! Proszę! Jeszcze go raz! Nie tak, bo zbyt szybko się umęczysz! Razem nogi! I hop - w górę! I hopsa_sa! Hopsasa! Skacz wyżej, powiadam, to i siła uderzenia wzrośnie! Nie możesz już? Doprawdy? Co, nie potrafisz? O, to, to właśnie! Wal kamieniem z góry! O, tak! Może weźmiesz inny? Czyżby nie było większego? Jeszcze raz! Łupu_cupu, przyjacielu drogi! Jaka szkoda, że nie jestem w stanie ci pomóc! Czemu przestałeś? Czyżbyś się wyzbył sił tak prędko? Jaka szkoda... No, ale to nic... Zaczekam, odpocznij sobie! Niech cię wiaterek ochłodzi... Automateusz zwalił się z rumorem na kamienie i wpatrywał się z płomienną nienawiścią w leżące na rozwartej dłoni metalowe ziarno, słuchając, chcąc czy nie chcąc, jak przemawiało: - Gdybym nie był twym elektroprzyjacielem, powiedziałbym, że postępujesz haniebnie. Okręt zatonął wskutek burzy, wyratowałeś się ze mną, służyłem ci poradą, jak umiałem, a kiedy nie obmyśliłem ratunku, gdyż to niemożliwe, uwziąłeś się, za słowa szczerej prawdy i rady, by mnie zniszczyć - mnie, jedynego twego towarzysza. Co prawda w ten sposób odzyskałeś przynajmniej jakiś cel w życiu, więc choćby za to winieneś mi wdzięczność. Ciekawe, że też myśl o moim przetrwaniu wydaje ci się tak nienawistna... - To się dopiero pokaże, czy przetrwasz! - zazgrzytał półgębkiem Automateusz. - Jeszcze się nie rzekło ostatniego słowa. - Nie, ty doprawdy jesteś paradny. Wiesz co? Spróbuj położyć mnie na klamrze twego pasa. Jest stalowa, a stal chyba twardsza od głazów. Możesz spróbować, chociaż osobiście przekonany jestem, że i to na nic, ale rad bym ci jakoś pomóc... Automateusz, jakkolwiek z pewnym ociąganiem, poszedł w końcu za tą radą, ale tylko tego dokonał, że powierzchnia klamry pokryła się drobnymi dołeczkami pod wpływem zaciekłych razów. Kiedy nie zaszkodziły nawet najbardziej rozpaczliwe ciosy, Automateusz popadł w prawdziwie czarną melancholię i, zrozpaczony, wyzuty z sił, patrzał tępo na metalową drobinę, która cienko doń przemawiała: - A to mi rozumna istota, dalibóg! Popada w otchłań stroskania, bo nie może zetrzeć z powierzchni ziemi jedynej bratniej istoty w całym tym martwym obszarze! Powiedz, czy ci nie wstyd choć trochę, mój Automateuszku? - Milcz, śmieciu gadatliwy! - syknął rozbitek. - Dlaczego mam milczeć? Widzisz, gdybym źle ci życzył, zamilkłbym już dawno, ale wciąż jestem twoim elektroprzyjacielem. Będę ci też towarzyszył w mękach konania jako druh niezłomny, choćbyś się na głowie postawił, a ty nie wrzucisz mnie do morza, luby, albowiem zawsze lepiej jest mieć publiczność. Będę zatem publicznością twej agonii, która przez to na pewno wypadnie lepiej niż w skrajnym osamotnieniu; ważne są uczucia, mniejsza o to, jakie. Nienawiść do mnie, twego prawdziwego przyjaciela, wesprze cię, uczyni odważniejszym, uskrzydli twą duszę, nada jękom brzmienie czyste i przekonywające, usystematyzuje też drgawki i ład wprowadzi w każdą z ostatnich twoich chwil, a to przecie niemało... Co do mnie, obiecuję, że będę mówił niewiele i nie komentował niczego, bo gdybym postępował inaczej, jeszcze bym niechcący mógł roztrzaskać cię takim nadmiarem przyjaźni, którego byś nie zniósł, gdyż, po prawdzie, paskudny masz charakter. Ja wszakże i temu podołam, albowiem, dobrocią odpowiadając na złość, unicestwię cię, w ten sposób zaś wybawię cię od siebie samego - z przyjaźni, powtarzam, nie z zaślepienia, gdyż sympatia nie zamyka mi oczu na ohydę twej natury... - Słowa te przerwał ryk, który nagle wyrwał się z piersi Automateusza

Tematy

  • ZgĹ‚Ä™bianie indiaĹ„skiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego gĹ‚owa.
  • Pokoje były mniej więcej takie same, tyle że u nich stały dwa łoża, jedno dopasowane do rozmiarów ogira, natomiast u niego stało tylko jedno łóżko i to nieomal równie wielkie jak...
  • Czy naprawdę, naprawdę czekała na mnie przez te lata, czy tylko tak się złożyło, że jej nikt z domu zabrać nie potrafił? Coś mi szeptało cichutko, że jabym to może potrafił wówczas,...
  • - Prawdą jest to, co przed chwilą wyszło na jaw! Wszystko przez ciebie, bo trzeba cię zmuszać do uczciwości! Kłamiesz zawsze, gdy tylko może ci to ujść na sucho! Trzeba cię...
  • Tak więc mój skarb, który kiedy był zdrowy, to z wesołym śmiechem opowiadał, jak to w Polnej się topił, opowiadał o tym z zapałem tylko po 8 Balbinka - potoczna nazwa ulicy ks...
  • Piszczele łap dawno utonęły w piachu albo skruszone walały się wkoło chaotycznym zwaliskiem nictbremnych brył i tylko białe żebra zachowały symetrię równych szeregów, jakby...
  • , - 27'1 semantykę składnikową do pewnych zbiorów leksemów o układzie cyklicznym lub choćby tylko częściowo cyklicznym, takim jak zbiór f czerń, biel, czerwień, zieleń,...
  • A to nas, Persów, oskarża się o opilstwo, tylko dlatego że używamy haomy do celów rytualnych; nigdy nie spotkałem Persa, który piłby tyle co niektórzy Ateńczycy...
  • No i ten trzeci - prywatny, w którym bywam bardzo rzadko, ale intensywnie!" Sam si zreszt przyznaje bez bicia, |e kiedy wpada - na przykBad na obiad - krzyczy, |e nie ma chrzanu, tylko musztarda, albo |e woBowina twarda
  • Wiem tylko, że był aresztowany, ale za co, tego nie wiem...
  • Nie tylko odczuwał ogromne pragnienie, ale przede wszystkim głód, dopiero teraz bowiem zdał sobie sprawę, że od chwili lądowania na Kadarze - co nastąpiło dobrych kilka...