Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.

Tak więc lekcja, jakiej udzielił naszej epoce hitleryzm, nie została zapomniana. Można siłą roztrzaskać totalitarne państwo zbrodni, jak stało się z III Rzeszą, i wtedy sprawstwo ulatnia się, rozsypuje, rozpoznani w winie maleją, znikają prócz garści projektantów. genocydu na szczycie i zidentyfikowanych gorliwców z krwawymi rękami na dole, lecz ten siew nie ginie, gdy idzie w rozsypkę. Proces dopełnił się już i zyskał - stan logicznego zamknięcia poprzez postępującą generalizację w typowaniu winnych. Od obozu przymusowej udręki szedł ten cykl eschatologii dwudziestego wieku do obozu dobrowolnego stracenia. W tym ostatnim kroku kaci zlali się z ofiarami na dowód, że winien jest każdy, i powróciła wyjściowa sytuacja bezradności, bo .widome w takich odrostkach dziedzictwo zbrodni okazuje się już niepodatne na zabieg tak brutalnie prosty jak powalenie tyranii. Doktor filozofii, historyk i antropolog, Horst Aspernicus, którego imię kojarzy się nam z innym Horstem, nie zamyka swej pracy żadną uniwersalną w skuteczności receptą uzdrowicielską dla przedstawionej endemii nihilizmu, gdyż uważa, że jego zadanie jest ukończone, skoro na światło dzienne wydobył okropne związki łączące genetycznie złośliwy guz ludobójstwa z indywidualnymi przerzutami w łonie europejskiej cywilizacji. Jakkolwiek kontrowersyjne są jego wywody, jakkolwiek silny mogą budzić sprzeciw, nie sposób przejść nad nimi obojętnie do porządku. Ta próba integracji hitleryzmu w porządek śródziemnomorskiej kultury, wzbraniająca traktować go jako wyjątek z reguły, jako jeden koszmarny eksces, wejdzie, trzeba się obawiać, do korpusu wiedzy o współczesnym człowieku, i to nawet wtedy, gdy mór, jaki podległ jej sekcyjnemu rozpoznaniu, doczeka się wreszcie terapeutów. Sprawa, jakiej poświęcił doktor Aspernicus swoje dwutomowe dzieło, dotyczy tego, co nazwał lokatą śmierci w kulturze. O zwiastowanie dalszych perturbacji tej lokaty oraz jej przyszłych skutków jest osobliwie trudno, albowiem proces przebiegł już przez cały swój kołowy cykl, skoro zło po kolei było lokowane wszędzie, gdzie się jego lokalizacja dawała pomyśleć, i otwarcie tej nihilistycznej gry, dokonane przez paranoję hitleryzmu, dotarło do logicznej końcówki jako do zbiorowego obłędu suicydalnego. Cóż więcej pozostaje ludzkości na terenie tych ponurych robót? Jakie jeszcze wymyśli sobie zabawy ze śmiercią raz zakwefianą, a raz podniecającą krwawym striptease'em? To pytanie bez odpowiedzi zamyka Dzieje ludobójstwa. Kraków, marzec 1979-luty 1980 J. JOHNSON and S. JOHNSON: One Human Minutę Moon Bublishers, London - Mary Imbrium - New York 1985 Książką ta przedstawiano, co wszyscy ludzie naraz robią w ciągu jednej minuty. Tak powiada wstęp. Zadziwiające, że nikt nie wpadł na ten pomysł wcześniej. Sam się napraszał po Trzech pierwszych minutach Kosmosu, po Sekundzie Kosmosu i po Księdze rekordów Guinnessa, zwłaszcza że były to bestsellery, a nic tak nie podnieca dziś wydawców i autorów, jak książka, której nikt nie musi czytać, ale każdy powinien mieć. Po tamtych książkach koncept był już gotowy i leżał wprost na ulicy, wystarczyło go podjąć. Ciekawe, czy J. Johnson i S. Johnson to małżeństwo, bracia czy tylko pseudonim. Chętnie zobaczyłbym zdjęcia tych Johnsonów. Choć niełatwo to wytłumaczyć, bywa, że kluczem do książki jest wygląd autora. Ze mną przynajmniej nieraz już tak bywało. Lektura wymaga zajęcia określo- nej pozycji „wobec tekstu, jeżeli tekst nie jest konwencjonalny. Twarz autora może wtedy wiele wyjaśnić. Myślę sobie jednak, że ta para Johnsonów nie istnieje, a S. przed nazwiskiem drugiego Johnsona to aluzja do Samuela Johnsona .”Może to zresztą nie takie znów ważne. Jak wiadomo, wydawcy nie boją się niczego tak, jak wydawania książek, gdyż w pełni już działa tak zwane prawo Lema („Nikt nic nie czyta; jeśli czyta, nic nie rozumie; jeśli rozumie, natychmiast zapomina”), ze względu na powszechny brak czasu, nadmierną podaż książek oraz zbytnią doskonałość reklamy. Reklama jako Nowa Utopia jest obecnie przedmiotem kultu. Te okropne bądź nudne rzeczy, jakie widać w telewizji, oglądamy wszyscy dlatego (wykazały to badania opinii publicznej), bo cudnym wytchnieniem po widoku ględzących po- lityków, krwawych trupów leżących z różnych przyczyn w różnych częściach świata oraz kostiumowych filmów, w których nie wiadomo, o co chodzi, gdyż są to nie kończące się seriale (zapomina się nie tylko przeczytane, lecz i obejrzane) - są wstawki reklamowe. Już tylko w nich pozostała Arkadia. Są w niej piękne kobiety, wspaniali mężczyźni, też całkiem dorośli, szczęśliwe dzieci oraz starsze osoby o rozumnym spojrzeniu, przeważnie w okularach. Do bezustannego zachwytu wystarczy im budyń w nowym opakowaniu, lemoniada z prawdziwej wody, spray przeciw poceniu się nóg, papier klozetowy napojony ekstraktem fiołków albo szafa, choć i w niej nie ma nic nadzwyczajnego prócz ceny. Wyraz szczęścia w oczach, w całej twarzy, z jakim wytworna piękność wpatruje się w rolkę papieru higienicznego albo otwiera tę szafkę, jakby to były drzwi Sezamu, udziela się na mgnienie każdemu. W owej empatii jest też może i zawiść, i nawet trochę irytacji, bo każdy wie, że on nie mógłby doznać takiego zachwytu pijąc tę lemoniadę lub używając tego papieru, że do tej Arkadii nie można się dostać, ale jej świetlana pogoda robi swoje. Zresztą od początku było mi jasne, że doskonaląc się w walce towarów o byt, reklama ujarzmi nas nie przez coraz lep- szą jakość towarów, ilecz wskutek coraz gorszej jakości świata

Tematy

  • ZgĹ‚Ä™bianie indiaĹ„skiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego gĹ‚owa.
  • Jednak ze względu na wskazane wyżej zjawisko modyfikacji znaczeń słów w zależności od tego, kto tych słów używa i wobec kogo są wygłaszane, należy zapamiętać, iż poza...
  • We wszystkich literackich kompozycjach wymaga si zatem, by pisarz posiadaB jaki[ plan lub cel; i chocia| porywy my[li mog go od niego odciga, jak na przykBad w odzie, lub ka| go nagle porzuca, jak w li[cie czy eseju, to przynajmniej na pocztku pisania, je[li nie w caBo[ci dzieBa, musi mu przy[wieca jaki[ cel lub zamiar
  • Bączyńskiego, angelologa, projekt areny: Marian Eile; i siup na arenę, a afisz: DZIŚ KLAUN ILDEFONS, a spod maski, spod rudej peruki, na tych szarych, bolesnych,...
  • Można więc wyobrazić sobie, że wędrowanie pośród wiosek indyjskich miałoby wiele z tych cech w przeciwieństwie do o wiele bardziej przypominających przestrzeń-enklawę...
  • A skd|e to si bierze? Gdy nauczyciel mówi o rzeczach bBahych, wprost pospolitych, powiedzmy nawet szorstko: tych ze [mietnika, pojtny uczeD sBucha najgorliwiej, wie, |e wówczas co[ zaczyna si, rodz si same z siebie sBowa mBode jak nowe dzieci
  • I wobec tych potęg czuł się taki mały i zagubiony: zdało mu się, że najlepsze, co może teraz zrobić, to zaszyć się gdzieś, gdzie go nikt nie odnajdzie i modlić się o szybki koniec...
  • Tych, którzy kształtowali nie tyle może poglądy, ile emocje i „pewniki" dotyczące doświadczanego przez nich świata tradycyjną drogą przekazu ustnego, perswazji...
  • Nawet teraz nie rzucili papierosów, a byli i tacy, którzy w tych ostatnich minutach wydarzenia jeszcze chcieli uspokoić się nikotyną, szukali po kieszeniach zapałek i...
  • Byłem zdania, że można będzie w nich w miarę spokojnie jechać, a także na siedząco się przespać, bo przecież nikt chyba do tych budek nie zagląda...
  • Głowa Kasandry nie istnieje! To jest produkt chorej wyobraźni tych z lasów i chyba ptaków, bo nie wiem, kto inny mógłby roznieść tę legendę po wszystkich kontynentach w...