Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.
- Jeśli pozwolisz, chciałbym zamienić z synami kilka słów na osobności - rzekł Arutha po dość długiej chwili milczenia.
Anita skinęła głową i wezwała damy, by podążyły za nią. Komnata szybko opustoszała i zostali w niej jedynie Arutha i jego synowie. Kiedy zamknięto drzwi, Arutha spytał:
- Dobrze się czujecie?
- Jako tako, ojcze.., zwłaszcza, jeśli weźmie się pod uwagę twe polecenia, dotyczące porannej lekcji pięściarstwa - odpowiedział Erland, udając przesadnie, że zesztywniały mu wszystkie mięśnie. Jednocześnie jednak pokazał, że jego wcześniej zraniony bok nie doznał dalszych szwanków.
Arutha zmarszczył brwi i potrząsnął głową.
- Prosiłem Jimmy'ego, by nie wyjawiał mi swoich zamierzeń. - Uśmiechnął się nie bez pewnej złośliwości. - Poprosiłem go tylko, by postarał się wbić wam do głów, że jeśli nie podporządkujecie się poleceniom, czekają was tarapaty.
Erland kiwnął tylko głową, Borric zaś rzekł:
- No... nie da się powiedzieć, żeśmy się tego nie spodziewali. Poleciłeś nam wracać prosto do domu, my zaś zwlekaliśmy, bo chcieliśmy się trochę rozerwać.
- Rozerwać, powiadasz... - Arutha utkwił w twarzy syna dość szczególne spojrzenie. - Obawiam się, że w przyszłości nie będziecie mięli zbyt wielu okazji do rozrywek...
Skinieniem dłoni nakazał młodzieńcom, by podeszli bliżej. Gdy to uczynili, odwrócił się i ruszył do swego gabinetu, przechodząc obok długiego stołu pokrytego pergaminami. Dalej znajdował się sekretny schowek, ukryty za kamienną płytą. Arutha przesunął dźwignię, odsłonił schowek i wyjął zeń leżący tam zwój pergaminu, ozdobiony godłem rodu conDoin.
- Przeczytaj paragraf trzeci -rzekł, podając pergamin Borrikowi.
Boric uczynił, co mu kazano, i jego oczy lekko się zaokrągliły:
- Smutna to wieść, w istocie - powiedział. - Co tam napisano? - spytał Erland. Boric podał pergamin bratu.
- Królewscy medycy i kapłani są pewni, że Królowa już nie da dziecka Królowi. Tron Rillanonu pozostanie bez dziedzica.
- Chodźcie za mną - polecił Arutha, kierując się ku leżącym w głębi drzwiom.
Otworzył je i ruszył w górę krętymi schodami. Synowie podążyli za nim i wkrótce książęca trójka stała na szczycie starej wieży, skąd można było ogarnąć wzrokiem niemal cały Krondor. Arutha zaczął mówić, nie upewniwszy się nawet, czy synowie stoją obok niego.
- Kiedy byłem w waszym wieku, często stawałem na blankach zamku mojego ojca. Lubiłem spoglądać w dół na Crydee i jego port. Nie był to wielki gród... ale w moich wspomnieniach jest bardzo rozległy.
Spojrzał spod oka na Borika i Erlanda.
- Wasz dziadek postępował podobnie, jeśli mam wierzyć temu, co mi kiedyś powiedział Mistrz Miecza Fannon. - Na chwilę Arutha pogrążył się we wspomnieniach. - Miałem tyle lat co wy, kiedy spadła na mnie odpowiedzialność za całą załogę twierdzy. - Obaj chłopcy słyszeli opowieści o Wojnie Światów, teraz jednak mieli do czynienia z historią innego rodzaju niż te, jakimi dzielili się z nimi niekiedy podczas posiłków ojciec, wuj Laurie lub admirał Trask.
Arutha odwrócił się i przysiadł na jednym z blanków.
- Wiesz, Borric, nigdy nie pragnąłem zostać władcą Krondoru - powiedział. Erland przysiadł na najbliższym występie, wyczuwając jakby, że ojciec przemawia właściwie do jego starszego brata. Obaj niejednokrotnie słyszeli od ojca, że wcale nie pragnął książęcego tronu. - Kiedy byłem chłopcem, moim marzeniem i życiową ambicją było zostać żołnierzem i służyć gdzieś na pograniczu. Kiedy spotkałem starego barona Highcastle, zrozumiałem, że nasze chłopięce marzenia często towarzyszą nam również w życiu dojrzałym. Niełatwo się od nich uwolnić, a jednak trzeba to zrobić... bo jeśli chcemy ujrzeć świat takim, jakim jest naprawdę, nie wolno nam nań spoglądać oczami dziecka.
Powiódł wzrokiem po odległej linii horyzontu. Chłopcy zrozumieli, że ojciec zamierza powiedzieć im coś szczególnego zawsze bowiem był człowiekiem prostolinijnym i nigdy nie nadużywał słów. Teraz jednak najwyraźniej miał kłopoty ze sformułowaniem myśli.
- Borric... kiedy byłeś dzieckiem... jak sobie wyobrażałeś swoje życie?
Borric spojrzał na Erlanda, potem przeniósł wzrok na ojca. Czując na karku tchnienie wiatru, który pieszczotliwie rozwichrzył mu rudą, nierówno przyciętą czuprynę, odpowiedział:
- Ojcze, właściwie nigdy się nad tym nie zastanawiałem... - Myślę, że popełniłem poważny błąd, wychowując was tak, jak zostaliście wychowani - rzekł Arutha z westchnieniem. Kiedy byliście mali, przejawialiście sporą dozę złośliwości... ty zaś, Bornc, celowałeś w tym, i przy jakiejś okazji mocno mnie zirytowałeś. Drobna to była sprawa... rozlałeś inkaust na pergamin, ale tydzień pracy kopisty poszedł na marne. Przylałem ci w tyłek. - Starszy z braci radośnie wyszczerzył zęby, ale Książę nie odpowiedział uśmiechem. - Owego dnia Anita kazała mi przyrzec, że nigdy więcej nie dotknę żadnego z was w gniewie. I tak się stało... ale teraz mniemam, że spełniając jej prośbę, rozpuściłem was i źle przygotowałem do życia, jakie przyjdzie wam wieść.
Erland nie umiał opanować ogarniającego go zakłopotania. Często w przeszłości wytykano im złe postępki, rzadko jednak spotykała ich za nie kara, nigdy zaś przedtem nie dostali razów.
- Różnie wychowywano was i mnie - kiwnął głową Arutha. - Wasz stryj dość często czuł ojcowski rzemień na swoim jeszcze wtedy nie królewskim - zadku, kiedy dał się złapać. Ja dostałem rżniętkę tylko raz. Dość szybko pojąłem, że kiedy ojciec wydaje polecenie, oczekuje, że zostanie ono wykonane niezwłocznie, bez dyskusji i sprzeciwów. - Arutha westchnął i obaj młodzieńcy po raz pierwszy w życiu usłyszeli w jego głosie niepewność. - Wszyscyśmy się spodziewali, że któregoś dnia
Królem zostanie książę Randolph. Kiedy utonął, założyłem, że Lyam doczeka się jeszcze jednego syna. Cóż..