Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.
Trojga?! - wyrwało się Harriet. - Tak... tak. - Griffin potarł w zamyśleniu podbródek. - Pewnie nie wspo minałem, ale przyjedzie też młodszy brat lady Meredith. Ciężka książka z głośnym trzaskiem upadła na podłogę. Który?! - szepnęła z przestrachem Elizabeth.
-A czy jest ich dwóch? Elizabeth tom. Griffin schylił się i podniósł upuszczony przez
Lady Meredith ma dwóch młodszych braci - wyjaśniła Harriet. Są
bliźniakami i wyglądają identycznie, ale różnią się usposobieniem. Nietrud no jednak przewidzieć, który z nich przyjedzie do Hawthorne Castle. - Dlaczego? - spytał zaskoczony Griffin. Wszyscy wiedzą, że podczas ostatniego sezonu Jason Barrington zako chał się bez pamięci w naszej Elizabeth. Pewnie zjawi się z naręczem ciep larnianych róż, bombonierką pełną słodyczy i z sonetami, w których sławi jej urodę. Elizabeth nie przyjęła jednak życzliwie niewinnego żartu siostry. Wyda wała się przerażona na samą myśl o tym, że ponownie ujrzy wielbiciela. - Niczym go nie ośmielałam. Cofnęła się o krok i wsparła całym ciałem o ciężki regał. Słowo honoru! - Wiem. - Harriet zrobiło się przykro. Ja tylko żartowałam.
Jason Barrington - powtórzył powoli na głos Griffin. uratował cię przed tym szaleńcem? - Owszem. - Elizabeth zadrgały wargi. Czy to nie on
W takim razie musimy zrobić wszystko, żeby go przyjąć jak najlepiej oświadczył brat. - Jestem mu winien wdzięczność za tak bohaterski czyn. A jeśli Harriet ma rację? Może on tu przyjeżdża, żeby się do mnie zale
cać? - Elizabeth zbladła. dzisz się, prawda? Co zrobię, jeśli poprosi mnie o rękę? Nie zgo
23
- Chyba powinno cię cieszyć, że tak obiecujący młodzieniec okazuje ci wzglądy. - Nic nie rozumiesz! Ocalił mnie, to prawda, ale kojarzy mi się ze wszyst kim, o czym usiłuję zapomnieć. Ze strachem, rozpaczą, bezsilnością. Z po rwaniem, więzami, kneblem, z ostrym nożem przystawionym do szyi! Za cisnęła powieki. Błagam, nie zmuszajcie mnie do odgrywania wobec niego roli gospodyni! Nie zniosę tego! Harriet oniemiała. Wiedziała co prawda, że po dramatycznych wydarze niach w Londynie siostrę dręczą koszmary, ale nie przypuszczała, iż Eliza beth tak głęboko to przeżywa. Już chciała podejść do niej ze słowami pocie chy, gdy nagle Elizabeth zarzuciła ręce na szyję bratu. - Uspokój się, Elizabeth. Po co płakać? - Wicehrabia objął siostrę i dodał: No cóż, będę musiał jakoś hamować jego zapędy. Obiecuję ci. Elizabeth westchnęła boleśnie i zwiesiła głowę. Harriet poczuła skurcz w gardle. Lepiej już idź. Faith i Georgie zastanawiają się pewnie, dlaczego tak długo szukasz książki. - Och, rzeczywiście. - W głosie Elizabeth wciąż jednak pobrzmiewało zwątpienie. Wzięła pod pachę obydwa tomy i ucałowała brata w policzek. Dziękują! Kiedy wyszła, nastąpiła długa chwila ciszy. Harriet z trudem panowała nad uczuciami. Matka umarła, gdy Elizabeth miała ledwie rok, na nią więc spadł obowiązek opieki nad siostrą. Wypełniała go bez skargi przez długie lata, gdyż właśnie on nadawał jej życiu sens i cel. Teraz jednak Elizabeth ujrzała obrońcą w Griffinie, co boleśnie uświadomiło Harriet, jak mało jest potrzebna własnej rodzinie. - Wiedziałam o jej koszmarach, ale nie sądziłam, że kojarzą się jej z osobą wybawcy. Powinnam się była tego domyślić, widząc, jak gwałtownie reagu je na listy od Barringtona. - Ja też myślałem, że już się otrząsnęła ze złych wspomnień. Może poczu je się lepiej, kiedy wiosną pojedziemy na sezon do Londynu? - Chyba nie mówisz serio? Elizabeth tonie we łzach na samą wzmiankę o Barringtonie. Jak możesz przypuszczać, że pojedzie tam, gdzie spotkało ją tyle strasznych przeżyć? I że zacznie bywać w towarzystwie jakby nigdy nic? Przecież jest jeszcze młoda, ma ledwo dziewiętnaście lat. Może teraz wolałaby zostać w domu, ale za rok chętnie wyruszy do Londynu. A ty, nie chciałabyś jeszcze raz spróbować szczęścia? 24
Harriet zaparło dech w piersiach. Przez chwilę sądziła, że brat pozwolił sobie na okrutny żart, ale najwyraźniej mówił serio. - Jestem już za stara. A śmietanka towarzyska potraktuje mnie jak wyrzut ka. W końcu ostentacyjnie porzucił mnie narzeczony, dzisiaj powszechnie uważany za człowieka bez czci. Żaden mężczyzna z porządnej rodziny nie ożeni się ze mną po takim skandalu. Słowa Harriet, choć brutalnie szczere, były niestety prawdziwe. Drogo ją kosztowała miłość do Juliana Wingate'a. A choć bardzo pragnęła znaleźć męża, nikt jej teraz nie zechce. - Nie wszyscy mężczyźni są tacy jak Wingate. No i dzięki Bogu! Harriet zaśmiała się gorzko. Brat usiłował robić dobrą minę do złej gry, lecz czuła, że brak mu logicznych argumentów, żeby ją przekonać. - Jeśli koniecznie chcesz odejść, nie będą cię zatrzymywał - westchnął. Ale musisz mi przyrzec, że przyjmiesz pracą tylko w porządnej, chrześcijań skiej rodzinie. Harriet skinęła głową. Domyślała się zastrzeżeń brata. - Mówiłam już z pastorem, a on zgodził się rozejrzeć wśród swoich licz nych krewnych, przyjaciół i znajomych za odpowiednim miejscem dla mnie. Chyba nie masz nic przeciwko temu, żeby nasz duchowny zaręczył za kogoś? - Zawsze umiałaś pokonać mój sprzeciw. - Chciałam go po prostu uprzedzić. - Harriet z początku siliła się na rezo lutny uśmiech, lecz po chwili powiedziała zgryźliwie: - Dzięki Julianowi uświadomiłam sobie pewną cechę własnego charakteru. Otóż nie lubię żad nych niespodzianek!
3
hałaśliwej, tłumnej biesiady, która trwała gdzieś w głębi domu,
uporczywie nękały Nathaniela, wyrywając go z krótkiej, błogiej chwili nie świadomości. Uniósł ociężałe powieki, starając się oprzytomnieć. Czerwone aksamitne zasłony łóżka rozsunęły się gwałtownie. Zrozumiał, że nie jest w sypialni sam, a dzięki natrętnej woni ciężkich perfum pojął też, że nie tylko on leży na wielkim łożu z baldachimem. Powoli odwrócił głowę.
Odgłosy
- Ach, obudziłeś się - stwierdził ciepły kobiecy głos. - No, nareszcie! Materac ugiął się, gdy naga kobieta o bujnych kształtach wsparła na nim łokieć i przysunęła się bliżej. Nathaniel patrzył na nią bezmyślnie przez dłuż szą chwilę. Była bardzo ładna, miała delikatne, miękkie rysy i ciemne, błysz czące oczy