Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.
Polityka i ekonomia były dla nich sprawami zdecydowanie drugorzędnymi. Szczególne zainteresowanie budziły rewolucyjne przemiany technologiczne, które zaszły za życia Poole'a: odejście od spalania kopalin na rzecz wykorzystania energii próżni. Nie dowierzali opowieściom o spowitych smogiem dwudziestowiecznych miastach. Wizja środowiska zatrutego na skutek marnotrawstwa i chciwości umykała ich wyobraźni.
- Ależ nie możecie mnie za to winić - powiedział Poole, wysłuchawszy kolejnej porcji ataków. - Zresztą, przypomnijcie sobie tylko tę rozróbę z dwudziestego pierwszego wieku!
- Jaką niby rozróbę? - spytał chórek głosów.
- No, jak nastała epoka nieograniczonego dostępu do źródeł energii, elektryczność zrobiła się niesłychanie tania. Każdy mógł czerpać kilowaty do woli. I wiecie, co z tego wynikło?
- Mówisz o kryzysie termicznym. Ale w końcu sobie z tym poradzili.
- W końcu! Dopiero wtedy, gdy pokryli połowę Ziemi parabolicznymi zwierciadłami odbijającymi promienie słońca z powrotem w kosmos. W przeciwnym razie mielibyśmy tam teraz piekło prawie równie gorące, jak na Wenus.
Wiedza członków załogi o trzecim tysiącleciu była tak skromna, że nawet Poole, który ostatnio miał dość czasu na studiowanie, potrafił ich czasem czymś zaskoczyć. Zdumiał się jednak niebotycznie faktem, że wszyscy znają zapisy logo starego Discovery. Przebieg tamtej wyprawy awansował do miana najważniejszego wydarzenia wczesnej epoki kosmicznej. Współcześni astronauci poznawali j ą tak, jakby słuchali sagi z epoki wikingów, więc Frank często musiał przypominać, że działo się to jednak w czasach historycznych.
- W osiemdziesiątym szóstym dniu wyprawy minęliście asteroid siedem siedem dziewięć cztery - przypomniała mu piątego wieczoru Gwiazdka. - Przeszliście w odległości dwóch tysięcy kilometrów i wystrzeliliście w niego sondę. Pamiętasz?
- Oczywiście - odparł nieco urażony Poole. - Dla mnie działo się to niecały rok temu.
- Hmm, przepraszam. Jutro przelecimy jeszcze bliżej obiektu trzynaście cztery cztery pięć. Chcesz spojrzeć? Z auto-naprowadzaniem i przyspieszoną stopklatką będziemy mieli jakieś dziesięć milisekund na obserwację.
Jedną setną sekundy! Te kilka minut na Discovery upłynęło tak błyskawicznie, a teraz wszystko zdarzy się pięćdziesiąt razy szybciej...
- Jaki jest duży? - spytał Poole.
- Trzydzieści na dwadzieścia na piętnaście metrów - odparła Gwiazdka. - Przypomina poobijaną cegłę.
- Przykro mi, ale nie mamy czym do niego strzelić - dodała Pędna. - Nie obawialiście się wtedy, że siedem siedem dziewięć cztery wam odda?
- Nawet o tym nie pomyśleliśmy. Za to astronomowie zebrali masę pożytecznych informacji, więc ryzyko się opłacało... Tak czy inaczej, jedna setna sekundy to raczej niewiele, chyba nie warto się trudzić. Ale dziękuję.
- Rozumiem. Gdy widziało się jeden asteroid, to tak jakby poznało się wszystkie...
- Mylisz się, Czip. Gdy byłem kiedyś na Erosie...
- Tuzin razy już to opowiadałeś...
Poole wyłączył się z rozmowy. Niepomny na narastający gwar, wrócił pamięcią do tego ekscytującego doświadczenia, które przeżył krótko przed klęską wyprawy. Chociaż obaj z Bowmanem wiedzieli, że 7794 to tylko pozbawiony życia i powietrza złom skały, to jednak przejęli się rolą. Po tej stronie Jowisza nie mogli liczyć na jakikolwiek inny kawałek materii i byli trochę jak marynarze przyglądający się po długim rejsie mijanej wyspie, na której i tak nie mogą wylądować.
Asteroid obracał się powoli, migając plamami i czasem pobłyskując jakimś kryształem... Z napięciem czekali na wynik celowania. Ostatecznie niełatwo jest trafić tak mały obiekt z odległości dwóch tysięcy kilometrów, na dodatek poruszający się z relatywną szybkością ponad dwudziestu kilometrów na sekundę.
Nagle ciemna strona asteroidu zajaśniała błyskiem eksplozji. Drobne żądło, całe z uranu 238, wbiło się w skałę. Energia kinetyczna przetworzyła się w cieplną, buchnął kłąb gazów. Kamery Discovery zapisały wszystko, wychwytując szybko blednące paski widma - ulotne znaki rozpraszanych atomów. Kilka godzin później ziemscy astronomowie po raz pierwszy poznali skład asteroidowego gruzu. Wielkich zaskoczeń nie było, jednak kilka butelek szampana przeszło z rąk do rąk.
Kapitan Chandler też przyłączył się do całkiem demokratycznie prowadzonej dyskusji. Uznawał widocznie, że przy stole kapitańskim załoga winna się odprężyć, a nic nie służy temu tak bardzo, jak pozbawiona formalizmów dysputa. Narzucił tylko jedną regułę - nie wolno podejmować żadnych poważnych tematów. Problemy techniczne czy operacyjne należało omawiać gdzie indziej.
Kolejnego zdumienia dostarczyło Poole'owi odkrycie, że załoga posiadała raczej wyrywkową wiedzę o systemach Goliatha. Niemal zawsze, gdy pytał o coś, odsyłano go do pokładowych banków pamięci. Potem zrozumiał jednak, że zwyczajny w jego czasach, wszechstronny trening byłby obecnie niemożliwy. Złożoność systemów dawno przerosła ludzkie możliwości. Starczało, że specjaliści wiedzieli, jaki moduł za co odpowiada, ale jak działa, tojuz ich me musiało obchodzić. Maszyny kontrolowały się same, więc z kor "ości pozostawało zawierzyć urządzeniom, gdyż potencjalna interwencja człowieka byłaby prędzej zawadą niż pomocą.
Szczęśliwie podobna konieczność nie zaistniała; każdy szyper życzyłby sobie podobnie spokojnego rejsu jak ten, który rychło przywiódł Goliatha w pobliże nowego słońca Lucyfera.
CZĘŚĆ TRZECIA
KSIĘŻYCE GALILEUSZA
(Wyjątek z Turystycznego przewodnika po zewnętrznych obszarach Układu Słonecznego, wyłącznie tekst, w. 219.3)
Nawet dzisiaj gigantyczne księżyce niegdysiejszego Jowisza przedstawiają sporo tajemnic. Przede wszystkim nie wiemy, czemu cztery największe, o podobnych orbitach i zbliżonych rozmiarach, różnią się tak bardzo pod każdym innym względem?
Zadowalające wyjaśnienie znajdujemy tylko w przypadku Io, którego orbita jest najciaśniejsza, przez co znajduje się on nieustannie pod wpływem silnego pola grawitacyjnego macierzystego obiektu. Powstające w konsekwencji olbrzymie pływy generują tak wielkie ilości ciepła, że skorupa planety wciąż pozostaje w stanie półpłynnym. To najbardziej aktywny wulkanicznie glob w Układzie Słonecznym; mapy Io dezaktualizują się już po paru dekadach