Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.
2. „Jeśli się komu zdarzy widzieć ćmę zwaną „Trupia główka" (Sphins atropos) która na swym kadłubie istotnie nosi wyobrażenie trupiej głowy, szczególniej przed nią żegnają się jak przed diabłem, a wróżą sobie zaraz jakieś w domu nieszczęście, lub też śmierć którego z krewnych".
3. „Przeciwnie, jeżeli się zdarzy że motyl (dzienny) wleci do chaty, wróżą sobie ztąd jakąś pomyślność i szczęście i bardzo są radzi temu gościowi, szczególniej na wiosnę».
79. Muchy.
Mówią, iż od dnia św. Jana (Chrzciciela) począwszy, Muchy przechodzą już na swój chleb (własny), i dlatego, zmuszone same o sobie myśleć, stają się bardziej dokuczliwe. (Lublin).
') Mickiewicz w Dziadach zręcznie użył tego przesądu w ustępie u ćmach ; „A tus mi panie motylu! ... i t. d.
„Tymczasem z potępioną błąkając się duszą, chociaż nie lubią światła, w światło lecieć muszą".
Rośliny. 80. Krzewy i zioła
1. Paprod. „Lud opowiada różne baśnie o zielu paproci, z któremi się łączą tajemnice i dziwaczne zmyślenia. Tę roślinę skrytopłciową (mówi Gluziński). uważają przecież jako wydającą kwiaty z niepoliczonemi własnościami. Lecz kwitnienie odbywa się tylko, według wniosków ludowych, w samą północ wigili Św. Jana. Do kwiatu tego więc przywiązują rozmajite skutki: obfitości w bogactwa ; szczęścia i dobrego mienia. Chcąc go dostad, potrzeba (w okolicy Lublina, Bełżyc i t. d.) w wigiliją św. Jana przed północą iśd na miejsce gdzie dośd rośnie paproci, trzeba mied święconą kredę (jaka się w dzień Trzech Króli po kościołach święci), określid (nią) koło tak wielkie, aby we środek zając n aj bujniejsze rośliny, położyd się w znak krzyża, i gdy wtenczas po za kołem diabli odbywają rozmajite pokusy i strachy, niczego się nie obawiad i leżed cicho bez poruszenia. O godzinie północnej kur zapieje, ustają harce diabłów, a wtedy potrzeba szukad na całym sobie, opadłego kwiatu z paproci, i gdy się go znajdzie, schowad w szkapierz i nosid tak długo, dopóki się człowiek nie nasyci bogactwem, które niewiadomo zkąd się bierze. Mówią, że kto ten kwiat posiada, mimowoli znajduje odwiecznie w ziemi zachowane pieniądze, szczęści się gospodarstwo, pasieka, pomnaża dobytek, a nawet myśliwy nigdy napróżno nie strzeli". (Ob. Lud, Ser. XV, atr. 64).
2. „Niektórzy (pod Zamościem?) wnoszą, iż nie potrzeba określania się święconą kródą i że nićma żadnych strachów przy zbieraniu kwiatu paproci; tylko się trzeba w niśj na noc w wigiliją św. Jana położyć, a sam kwiat o północy za cholewę wpadnie, i nosid go trzeba za cholewą wciąż, dopóki się człowiek nie zbogaci". (Obacz: str. 100 Skarby).
3. Paprod rozkwita albo o północy, albo też i w dzień w samo południe, i to na samej granicy wsi. Kto • pozyszcze kwiat dniowy, temu wszystkie otwierają się zamki, pieczary i wiś o wszystkich tajemnicach. Kto zaś kwiat nocny po-siędzie, temu się rozwidniają ciemności i wszystkie ukryte objawiają się skarby. (Od Żółkiewki, Tarnogóry, Turobina).
4. We wsiach Gardzienice, Giełczew, Wygnanowice, Stryjna (pod Piaskami), — taką o paproci słyszeliśmy gadkę: „Szedł sobie chłopisko, gospodarz, w wiliję św. Jana przez las, aż tu od razu widzi, jak pod jednym dębem bardzo się coś iskrzy, niby kupe-czka gwiazd (własne opowiadającego wysłowienie).') — Poszedł tam, i znalazł czyściutkie a nowe dukaty. Ale mu się aż trochę straszno zrobiło. Obejrzy się znowu, a tu całuski świat pod nim „jak szkło" — i gdzie spojrzy, to wszędy widzi już-to srebro, już-to złoto, to w kociołkach, to w skrzynkach, to w garnkach, a chód w niektórych pieniądze były przysypane popiołem, to ten popiół kurzył się tylko jak dym, a na dnie błyszczało złoto jak ogień. — Otóż tedy, gdy gospodarz patrzy a patrzy na to wszystko bogactwo, tak ono się ściąga w jedno miejsce i tak bliziutko niego, że już
tylko ręką dostad. W tśm nagle..... ktoś go trącił z tyłu. A on się
obejrzał, i zobaczył księdza, niby Bernadyna, ale stojącego boso na lewą nogę. Ksiądz zaraz do niego rzecze: „No, wiesz-co, sprzedaj mi twój but jeden, ten z lewśj nogi (— a uważajcie, że nie pochwalił Pana Jezusa); „ano" mówi dalśj tak: „nieszczęście mi się wydarzyło, bo spałem tam w stodole w jednój wsi, a-tu w nocy burza się zrobiła i zaczęło łyskad i grzmoty biły, aż nareszcie piorun trząsł w tę stodołę; a chód ludzie przybiegli, to już nikt nie ratował, tylko każdy mówił, że to kara Boża. Ja zaś, to'm się prędko zerwał, i w strachu tylko jeden but złapad zdążyłem, bo już nie miałem czasu nawet myślśd o drugim, jeno Panu Bogu dziękowałem, że mnie wybawił od niespodziewanej śmierci"